-Ohh... Myślałam, że to ty będziesz dawał mi rady w tych sprawach.-powiedziała z wszechwiedzącym uśmiechem. Usiadłem obok śmiejąc sie jak głupi.- No mów dlaczego nie jesteście razem?
-Nie wiem.-przyznałem.
-Jak to nie wiesz? Co ja mam wiedzieć?-udawała zirytowaną.
-No.. przyjaźnimy się i tak jest dobrze. A poza tym nie wiem czy ona czuje coś do mnie.
-Yhm.. A może dawała ci jakieś znaki?
-Jakie znowu znaki?- uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
-Boże Justin czy ty kiedykolwiek miałeś dziewczynę?
-A ty chłopaka?- droczyłem się.
-Nie, ale oglądam seriale. A poza tym jestem tego bliska.
-Dobra mów o jakie cholerne znaki ci chodzi.-uderzyła mnie w tył głowy. Uśmiechnąłem się do niej słodko.
-Nie przeklinaj!-sepleniła- No wiesz może..patrzyliście sobie głęboko w oczy, byliście bliscy w pocałunku tak jak wczoraj na przykład ,może też się rumienić jak powiesz jej komplement,albo przytula cię sama z siebie na dłużej niż 5 sekund.- zaczęła wymieniać, licząc przy tym na palcach. Zaśmiałem się z jej zaangażowania.
-Może i to się zgadza.- uśmiechnęła się triumfalnie- Ale co ja mam zrobić jeżeli zniszczę przyjaźń.
-To już należy do ciebie, ja nie mogę pomóc.-westchnąłem. -To co pośpiewasz mi?
-Jasne mam piosenę którą napisałem dla niej.
***
Wygłupialiśmy się przez pół godziny, śpiewając różne jej ulubione kawałki i ganiając się po pokoju. W końcu znów usiedliśmy na łóżku.
-Właśnie to o jakiego chłopaka ci chodziło?-zapytałem uświadamując sobie przekaz jej wcześniejszych słów. Moja mała Nelly ma mieć chłopaka? Na litość przecież ona ledwo podstawówkę zaczęła.
-To... jeszcze nie jest pewne.
-Pamiętaj, że jeśli zrobi ci krzywdę to... lepiej żebyś nie wiedziała
Zaśmiała się
-Jeśli Vanessa sprawi, że będzie ci smutno osobiście się z nią policzę. - wystawiła do mnie język.
- Może zwolnię Kenny'ego i zatrudnię ciebie ?
-Do usług.
***
Oczami Vanessy
Justin poszedł już do domu, a ja do późna pracowałam. Normalnie są to 2-3 godziny teraz będzie to cały dzień, gdyż zastępując Lenę trochę zarobię. Stanęłam przed sporego rozmiaru lokalem z którego wyszłam sześć godzin później. Chciałabym powiedzieć, że nie czułam stóp, ale je czułam -i w tym problem - bolały. Przeszłam nie całe dziesięć kroków, a ktoś stanął za mną zasłaniając moje pięne oczka. Ups ! Za dużo Justina.
- Kto to ?-zapytałam.
-Piękny,przystojny wpadł ci w oko...
-Hmm... David z 3c ? - zażartowałam a on odsunął się ode mnie z miną obrażonego sześciolatka.
- Wcale nie jest taki przystojny. - wymachiwał rękami w powietrzu a ja się śmiałam, on nadal wymieniał jego wady - i do tego ma pryszcze. - zakończył.
- Człowieku, ja znim nawet nie rozmawiam.
- I niech tak zostanie. - chyba pierwszy raz zrobiło mu się głupio - Znaczy... tego, no... Podwieźć cię do domu ?
- A masz samochód ?
- Nie. - kucnął i pokazał na swoje plecy, dwa razy nie trzeba mi powtrzać, uwielbiam jeździć "na barana " zaczął biec, a ja niemal z niego spadłam. Oboje się śmialiśmy kiedy upadliśmy na śnieg
- Juss jestem cała mokra.
- Ja też. To jest seksowne - znów zarzucił włosami nie mogłam powstrzymać chichotu.
-Zastanawiam się kiedy wydoroślejesz.
-A po co? Dobrze mi tak jak jest. Ja zachowuję się jak kompletny idiota, a ty się śmiejesz.
-Dobra, ale teraz dlatego, że przez ciebie jest mi zimno musisz coś z tym zrobić.-powiedziłam stanowczo.
-Może pójdźiemy na gorące kakao.
Ruszyliśmy przed siebie drogą tylko Justinowi znaną. Nie miałam pojęcia gdzie mnie ciągnie. Mały barek na zupełnym odludziu był w kolorach czerwieni. Drewniany daszek zasłaniał ganek. Z wnętrza słychać było Jezzową muzykę, przekrzywiony napis u Grace świecił wesoło, pod wpływem kolorowych lampeczek. Całość mimo, że skromna prezentowała się bardzo przytulnie. Nie zwracając uwagi na Justina pobiegłam do środka. Za barem stała starsza, krągła sympatycznie uśmiechnięta kobieta. Jej czarne włosy związane były w estetyczny kok, a na twarzy witał przemiły uśmiech. Usłyszałam dźwięk dzwoneczka spodowowany otworzeniem drzwi przez Justina. Chwycił mnie za rękę i podbiegliśmy do kobiety.
-Justin dawno cię u nas nie było skarbie.
-Cześć babciu.
-To twoja babcia?- zapytałam zdezorientowana. Każdy z rodziny Bieber miał czekoladowe oczy, a ona zielno- szare. Dziadków chłopaka od strony matki znałam...
-Nie kochanie po prostu znamy się od dawna. Jestem Grace, ale mów mi Babciu.
-Vanessa.
-Też tu jestem i czuję się zapomniany.-Justin podniósł rękę
-O dzieciaku, który uprzykrza mi zycie przez już pare dobrych lat nie można zapomnieć.
-Aww, dziękuję.-Juss zabawnie machnął ręką.-Poprosimy dwie gorące czekolady.-zignorowałam fakt, że mieliśmy iść na kakao. Napój był wręcz przepyszny.
-Matko czemu wcześniej mnie tu nie zabrałeś?
-Bałem się, że jak zaczniesz pić to nie staczy dla mnie.-suszył zęby jak zawsze.
-Słodko razem wyglądacie.-powiedziała staruszka.
-Nie jestesmy parą.-zawstydziłam się.
-Oj kochana widzę jak nasz urwis na ciebie patrzy długo to nie potrwa.-Justin schował twarz między ramiona.
-Niedoczekanie moje. - powiedziałam śmiejąc się. Grace odeszła puszczajac mi oczko -Ymm...Justin podnieś już głowę.-powiedziałam śmiejąc się
-Nie.
-Czemu?
-Bo stało się coś czego nawet ja się nie spodziewałem.-chwyciłam jego buźkę w dłonie i uniosłam. Moim oczom ukazały się dwie wielkie plamy czerwieni
-Nie wierzę.-wyszeptałam
-Nie śmiej się.-znów schował twarz- Po prostu jest mi gorąco.
-A ja jestem Święty Mikołaj.-zwijałam się ze śmiechu na krześle
-To moja wina, że trafiła w mój czuły punkt?-zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Przybrałam poważny wyraz twarzy.
-Kiepski żart.-zaczęłam się śmiać, a on się przyłączył. Choć to nie wyjaśnia czemu się rumienił.
I dlaczego wydaje mi się, że jego śmiech był sztuczny ?
sobota, 30 maja 2015
poniedziałek, 18 maja 2015
Rozdział dziewiąty. Mój najlepszy przyjaciel.
Poranek był dla mnie ciężki. Catrin i ja rozmawiałyśmy do trzeciej nad ranem. Niewsypanie plus zmęczenie po bitwie na śnieżki z Justinem dawało uczucie potwornego kaca ( tak przynajmniej myślę, że kac wygląda ) to że całe życie mieszkałam w biednej dzielnicy nie znaczy, że jestem ćpunką czy alkoholiczką. Cat postanowiła zostać w domu wkręcając cioci, że boli ją brzuch. Ja nawet nie podejmowałam tej próby, bo wiedziałam jak to się może skończyć.Więc właśnie wychodziłam z pokoju mijając śpiącą siostrę. Ona rzadko chodzi do szkoły. Trzy razy tygodniowo, ale dzięki wybitnym ocenom i odrobinie pieniędzy cioci zda spokojnie. Takim to dobrze w życiu. Jadłam właśnie śniadanie i usłyszałam klakson samochodu. Wyjrzałam zza zasłony i zobaczyłam srebrnego Bentleya Justina. Wyszedł i oparł się o maskę. Chwyciłam swoją torbę i szybko zmierzyłam w jego kierunku. Zamykając drzwi dobiegł mnie zaspany głos Cat.
-Kto o tak wczesnej porze trąbi?
-Ja!-krzyknął Juss.
-OMG!-poprawiła włosy i wybiegła w piżamie na dwór. Przytuliła Justina, który nie ukrywał zdziwienia.
-Wiem, że go sobie zaklepałaś, ale musiałam to zrobić
Powiedziała prosto do mojej osoby, która teraz poczuła jak krew napływa do jej policzków. Justin spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem, a ja złowrogo spojrzałam na "siostrę"
- Cat przypominam ci, że właśnie stoisz przed swoim idolem w piżamie !
- To koszula nocna - starła się usprawiedliwić.
- Nie denerwuj mnie ! Do domu ! - wymamrotała coś pod nosem, po czym pisnęła już zza zamkniętych drzwi.
- Wyglądam seksowniej od ciebie !
Justin pokręcił z niedowierzaniem głową
- Zawsze jak jesteście razem to się o mnie kłócicie.
- Nie prawda nie zależy mi na tobie, jesteś dla mnie jak ten paproszek na dywanie.
- Też cię kocham. - powiedział z ironią i otworzył mi drzwi samochodu.
- A więc zaklepałaś mnie sobie ? - usiadł wygodnie na fotelu.
- Oczywiście, i nie mam zamiaru cię odklepać. - po chwili zrozumiałam co wyszło z moich ust. jesteś MOIM najlepszym przyjacielem i tak ma zostać!- dodałam by uratować sytuacje.
- OK niech ci będzie...
Wychodząc z czarnego pojazdu rozeszliśmy się do osobnych klas. Poszłam na mój ukochany angielski. Zawsze wszystkie informacje przyswajane na tym przedmiocie rozumiałam po krótkiej chwili. Idąc korytarzem wielu ludzi zapytało mnie się o MTV. Każdemu odpowiadałam to samo.
- Wygłupialiśmy się na śniegu, Selena niema tu nic do rzeczy.- Wreszcie skryłam się w ostatniej ławce kładąc się na stoliku. Moje powieki robiły się cięższe, czułam wibracje w głowie jak zawsze przy zasypianiu. Przerwała mi Ariana piszcząca na mój widok.
- I ty się śmiesz nazywać moją przyjaciółką ? Gdyby to MNIE pocałowało bożyszcze nastolatek od razu bym do ciebie zadzwoniła. A tutaj, oglądam sobie MTV i od obcych ludzi się dowiaduje. A tak nawiasem mówiąc wiedziałaś, że jesteś na okładce ?
- Nie całowaliśmy się !
- Yhm, ale tego chciałaś !
- I co z tego... - Cholera ja i moja niewyparzona gęba
Poczekałam aż podniecenie w sali ucichnie. Ulubiona nauczycielka kazała mi przedstawić projekt zadany nam niedawno na temat swojego najlepszego przyjaciela. Była to typowa część lekcji, ona podaje nam temat by na następną lekcje musimy go rozwinąć. Wstałam z miejsca i poszłam na środek klasy. Jeszcze miesiąc temu nie odważyłabym się, i stałabym bezruchu, zasłaniając twarz włosami. Teraz jednak przemówiłam.
-Moim najlepszym przyjacielem jest Jusss..- drzwi się uchyliły a zza za nich wyjrzała głowa blondyna. Justin, teraz, serio?
-Mów dalej Justin poczekaj chwilę.
-...Moim najlepszym przyjacielem Jest Justin. Kilkakrotnie uratował moje życie. Zwykle przypadkiem. .-dodałam unosząc nadgarstek do góry. Mina mojej klasy była bezcenna.- Zawsze mogę na nim polegać tak jak i on na mnie. Przy nim zawsze się uśmiecham. Mimo iż na początek żywiłam do niego prawdziwą , nieuzasadnioną nienawiść, okazał się nie być nadętą gwiazdką, chociaż nadal nazywam go gwiazdorkiem. Czuję, że mogę mu powiedzieć wszystko on mi również. Nigdy nie przeszło mi przez głowę, że może mnie zdradzić. To osoba pełna energii z lekkim ADHD, ale zawsze dotrzyma tajemnicy. Owszem zdarzają się momenty kiedy nie mogę z nim wytrzymać, bo zawsze suszy zęby, ale i tak go kocham. Niema takiego drugiego na świecie jak on. Dziękuję.
Oczami Justina
Nie spodziewałem się, że idąc po kredę, usłyszę tyle miłych słów. Zdziwiłem się gdy tak otwarcie mówiła o uratowaniu życia. Wypowiadała te wszystkie słowa z taką lekkością jakby znała je na pamięć. Zapatrzyłem się w jej czarne oczy gdy z transu wyrwał mnie głos nauczycielki.
- Justin poco tu przyszedłeś ?
- Po kredę.
- Dobrze już ci daję.- pochyliła się lekko by zgarnąć z szafki pełne pudełko, które mi podała. Kiedy się odwracałem puściłem Nessie oczko. Ona jak to ma w zwyczaju zarumieniła się. Zawsze po prostu zawsze czego bym jej nie powiedział nie zrobił ona się robi czerwona. To słodkie. Nie zdawałem sobie sprawy, że to jak się ciągle uśmiecham tak ją denerwuje, wszyscy tak się przez to denerwują? Przecież mój uśmiech jest uroczy...
***
Kończyłem dzisiaj lekcje o wiele wcześniej niż Vanessa. Cóż wpadłem więc na pomysł odwiedzenia najbliższego domu dziecka. Wielki budynek w niczym nie przypomniał normalnego, ciepłego w domu gdzie mnie wychowywano. Przypominał mi bardziej więzienie. Stęskniłem się za moją małą podopieczną Nelly. Gdy tylko wszedłem przez mosiężne drzwi, od razu rzuciła mi się na szyję.
-Moja mała księżniczka.-zakręciłem ją wokół własnej osi.
-Justin czemu cię tak długo nie było?!-pocałowała mnie w policzek.
-Nie było mnie jakiś tydzień.-zaśmiałem się.
-Zawsze przychodziłeś dzień w dzień.-założyła rączki na pierś.- Nie wierzę nasz Justin się zakochał.
-Aż tak widać?-pokiwała słodko główką.-Wpadłem po uszy...
-Długo jesteście razem?
-Nie jesteśmy.- wymamrotałem smutno. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok. To będzie ta poważna rozmowa?
-Kto o tak wczesnej porze trąbi?
-Ja!-krzyknął Juss.
-OMG!-poprawiła włosy i wybiegła w piżamie na dwór. Przytuliła Justina, który nie ukrywał zdziwienia.
-Wiem, że go sobie zaklepałaś, ale musiałam to zrobić
Powiedziała prosto do mojej osoby, która teraz poczuła jak krew napływa do jej policzków. Justin spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem, a ja złowrogo spojrzałam na "siostrę"
- Cat przypominam ci, że właśnie stoisz przed swoim idolem w piżamie !
- To koszula nocna - starła się usprawiedliwić.
- Nie denerwuj mnie ! Do domu ! - wymamrotała coś pod nosem, po czym pisnęła już zza zamkniętych drzwi.
- Wyglądam seksowniej od ciebie !
Justin pokręcił z niedowierzaniem głową
- Zawsze jak jesteście razem to się o mnie kłócicie.
- Nie prawda nie zależy mi na tobie, jesteś dla mnie jak ten paproszek na dywanie.
- Też cię kocham. - powiedział z ironią i otworzył mi drzwi samochodu.
- A więc zaklepałaś mnie sobie ? - usiadł wygodnie na fotelu.
- Oczywiście, i nie mam zamiaru cię odklepać. - po chwili zrozumiałam co wyszło z moich ust. jesteś MOIM najlepszym przyjacielem i tak ma zostać!- dodałam by uratować sytuacje.
- OK niech ci będzie...
Wychodząc z czarnego pojazdu rozeszliśmy się do osobnych klas. Poszłam na mój ukochany angielski. Zawsze wszystkie informacje przyswajane na tym przedmiocie rozumiałam po krótkiej chwili. Idąc korytarzem wielu ludzi zapytało mnie się o MTV. Każdemu odpowiadałam to samo.
- Wygłupialiśmy się na śniegu, Selena niema tu nic do rzeczy.- Wreszcie skryłam się w ostatniej ławce kładąc się na stoliku. Moje powieki robiły się cięższe, czułam wibracje w głowie jak zawsze przy zasypianiu. Przerwała mi Ariana piszcząca na mój widok.
- I ty się śmiesz nazywać moją przyjaciółką ? Gdyby to MNIE pocałowało bożyszcze nastolatek od razu bym do ciebie zadzwoniła. A tutaj, oglądam sobie MTV i od obcych ludzi się dowiaduje. A tak nawiasem mówiąc wiedziałaś, że jesteś na okładce ?
- Nie całowaliśmy się !
- Yhm, ale tego chciałaś !
- I co z tego... - Cholera ja i moja niewyparzona gęba
Poczekałam aż podniecenie w sali ucichnie. Ulubiona nauczycielka kazała mi przedstawić projekt zadany nam niedawno na temat swojego najlepszego przyjaciela. Była to typowa część lekcji, ona podaje nam temat by na następną lekcje musimy go rozwinąć. Wstałam z miejsca i poszłam na środek klasy. Jeszcze miesiąc temu nie odważyłabym się, i stałabym bezruchu, zasłaniając twarz włosami. Teraz jednak przemówiłam.
-Moim najlepszym przyjacielem jest Jusss..- drzwi się uchyliły a zza za nich wyjrzała głowa blondyna. Justin, teraz, serio?
-Mów dalej Justin poczekaj chwilę.
-...Moim najlepszym przyjacielem Jest Justin. Kilkakrotnie uratował moje życie. Zwykle przypadkiem. .-dodałam unosząc nadgarstek do góry. Mina mojej klasy była bezcenna.- Zawsze mogę na nim polegać tak jak i on na mnie. Przy nim zawsze się uśmiecham. Mimo iż na początek żywiłam do niego prawdziwą , nieuzasadnioną nienawiść, okazał się nie być nadętą gwiazdką, chociaż nadal nazywam go gwiazdorkiem. Czuję, że mogę mu powiedzieć wszystko on mi również. Nigdy nie przeszło mi przez głowę, że może mnie zdradzić. To osoba pełna energii z lekkim ADHD, ale zawsze dotrzyma tajemnicy. Owszem zdarzają się momenty kiedy nie mogę z nim wytrzymać, bo zawsze suszy zęby, ale i tak go kocham. Niema takiego drugiego na świecie jak on. Dziękuję.
Oczami Justina
Nie spodziewałem się, że idąc po kredę, usłyszę tyle miłych słów. Zdziwiłem się gdy tak otwarcie mówiła o uratowaniu życia. Wypowiadała te wszystkie słowa z taką lekkością jakby znała je na pamięć. Zapatrzyłem się w jej czarne oczy gdy z transu wyrwał mnie głos nauczycielki.
- Justin poco tu przyszedłeś ?
- Po kredę.
- Dobrze już ci daję.- pochyliła się lekko by zgarnąć z szafki pełne pudełko, które mi podała. Kiedy się odwracałem puściłem Nessie oczko. Ona jak to ma w zwyczaju zarumieniła się. Zawsze po prostu zawsze czego bym jej nie powiedział nie zrobił ona się robi czerwona. To słodkie. Nie zdawałem sobie sprawy, że to jak się ciągle uśmiecham tak ją denerwuje, wszyscy tak się przez to denerwują? Przecież mój uśmiech jest uroczy...
***
Kończyłem dzisiaj lekcje o wiele wcześniej niż Vanessa. Cóż wpadłem więc na pomysł odwiedzenia najbliższego domu dziecka. Wielki budynek w niczym nie przypomniał normalnego, ciepłego w domu gdzie mnie wychowywano. Przypominał mi bardziej więzienie. Stęskniłem się za moją małą podopieczną Nelly. Gdy tylko wszedłem przez mosiężne drzwi, od razu rzuciła mi się na szyję.
-Moja mała księżniczka.-zakręciłem ją wokół własnej osi.
-Justin czemu cię tak długo nie było?!-pocałowała mnie w policzek.
-Nie było mnie jakiś tydzień.-zaśmiałem się.
-Zawsze przychodziłeś dzień w dzień.-założyła rączki na pierś.- Nie wierzę nasz Justin się zakochał.
-Aż tak widać?-pokiwała słodko główką.-Wpadłem po uszy...
-Długo jesteście razem?
-Nie jesteśmy.- wymamrotałem smutno. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok. To będzie ta poważna rozmowa?
piątek, 15 maja 2015
Rozdział ósmy. Jak nic będziemy na okładce!
Justin zaproponował mi, że mnie odprowadzi, bo było już ciemno. Z resztą w zimę zawsze robiło się tak szybko. Trochę czasu nam zleciało u Ari. Do tej pory serce przyspiesza mi przez jego obecność. Staram się to ignorować. Spojrzałam na niego. Na dworze była minusowa temperatura a on zmarzniętymi dłońmi stukał SMS. Nagle niespodziewanie się odezwał.
-Co robisz w Wigilię?
-Usługuję przy kolacji.-powiedziałam z pogardą.
-Co?- zapytał.
- Pamiętasz jak kazałam nam się skradać do pokoju? To głównie przez moją ciotkę. Przez rok czasu, który tu spędziłam targała mną ja szmatą. Może się niedawno postawiłam jednak nadal skutecznie niszczy mi życie.
-Kto powiedział, że spytasz się jej o zdanie?-kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze.
-A co na to twoi rodzice?-pokazał mi SMS-a
Może zaprosisz swoją przyjaciółkę na wigilię? Tą o której mówiłeś, że jest taka piękna ?
Uśmiechnęłam się do ekranu
-Mówisz o mnie ludziom?
-Kilka razy być może coś mi się wymsknęło...- powiedział jak zwykle NIE zażenowany.
-Jak ty to robisz?
-Co?
-Nigdy się nie wstydzisz, nie przejmujesz i cały czas się uśmiechasz nawet jak jest źle.-powiedziałam na wydechu.
-Sława zrobiła swoje.-odparł
-Gwiazdorek!-stwierdziłam za co dostałam śnieżką w tył głowy. Oczywiście się odpłaciłam. I rozpoczęła się wielka bitwa na śnieżki. Nasza zabawa skończyła się na robieniu aniołków w śniegu.-Justin zepsuła ci się fryzura.-powiedziałam z udawanym przerażeniem. Juss usiadł na mnie okrakiem.
-Nawet jak są nieperfekcyjne to wyglądają seksownie i nie możesz oderwać od nich wzroku.-zarzucił włosami
-Oh jakiś ty skromny.-zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Kiedy nasze wargi miały się złączyć przerwało nam biały błysk aparatu. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-W nogi!-rzuciliśmy się ku domu Justina, który był po drugiej stronie. Nie wiem co mi odbiło, żeby całować się z nim pod jego własnym domem. Choć prawdę mówiąc to on chciał pocałować mnie.-Gdzie w tych chwilach jest Kenny?!-Wbiegliśmy do domu. Po zamknięciu drzwi oparliśmy się o nie plecami, i zsunęliśmy na ziemię.
-Jak nic będziemy na okładce.-stwierdziłam po czym zaczęliśmy się szaleńczo śmiać. W takim stanie zastała nas Pattie.
-Boże jesteście cali mokrzy!
-Nie cali mamo...bielizna pozostała sucha.
-Idźcie do pokoju i wejdźcie pod koc.-pokazała dłonią na schody. Ochoczo wbiegłam na górne piętro zastanawiając się jak wygląda jego pokój. Dom był piękny pewnie wydał na niego sporo pieniędzy. Ujrzałam drzwi z tabliczką "gwiazdka popu "
-Strzelam, że to tu.-wskazałam na nie.
-Oczywiście.- wyszczerzł się
-Włączmy MTV !
- Dobrze... - chciałam zobaczyć czy nie jesteśmy w telewizji, a MTV było pierwszym kanałem który przyszedł mi do głowy. Jak zwykle miałam racje, prezenterka która nawiasem mówiąc miała jakieś piętnaście lat już prowadziła "profesjonalny" monolog.
-Sławny na cały świat, gwiazdor dzisiejszego popu, Justin Bieber najwidoczniej próbuję leczyć rany po związku z Seleną Gomez. Czyżby próbował wzbudzić jej zazdrość, specjalnie całując pewną dziewczynę ? Anonimowa nastolatka jak nasze źródła donoszą Belieberka, nie miała najmniejszego problemu gdy Juss ją obmacywał myślimy jednak że rodzice dziewczyny uznają to za skandal. Czy gwiazdka wywoła kolejne zamieszanie ? Szczegóły na naszej stronce internetowej !
Jeszcze przez chwilę wpatrywaliśmy się ślepo w ekran. Justin wyglądał na zmieszanego tą sytuacją więc zaczęłam się śmiać. Od razu się rozluźnił.
- Przepraszam zapomniałem o kochanych paparazzi.
- Nic nie szkodzi. Już ich lubię, dzięki nich jestem w MTV. Może nawet zacznę to oglądać ?- Justin wlazł pod koc kładąc laptopa na kolana.
-No chodź słowa mamy są święte.-podniósł skra wek koca po jego prawej stronie.
-Słowa mamy są święte!-przedrzeźniałam go. Wlazłam niezgrabnie pod okrycie i przytuliłam się. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów. Śmianie się z jakiejś starej komedii przerwała nam Pattie.
- Nessa, może zostaniesz na kolacji ? -zapytała z ciepłym uśmiechem, któremu odmówić się nie dało.
- Odmówić pani do grzech.
- Mów mi Pattie, aż taka stara nie jestem. - zaśmiałam się i pokiwałam głową. Czemu w tym kraju do nikogo nie mówi się pani/panie tylko po imieniu? Dziwnie się czuję w Polsce, w której wcześniej mieszkałam było inaczej. Jednak tutaj ludzie są sympatyczniejsi. - Zejdźcie za dziesięć minut.
- OK. - odparł Justin.- Odłożyliśmy laptop na bok a on zaczął się śmiać. ZNOWU.
- Brałeś coś dzisiaj ?- podniosłam pytająco brew a Justin uderzył w mój czuły punkt... zaczął mnie łaskotać. Prawie na mnie leżał, patrzył w moje oczy z rozbawieniem. W takim stanie zastała nas Pattie.
- Kol... - zająknęła się. - na... na stole - zepchnęłam Justina na podłogę, z hukiem upadł.
- Auu... - złapał się za tył głowy.- brutalniej się niedało ?
- Starałam się. - odparłam z miną szczeniaczka, zeskoczyłam z łóżka
- Dobrze zrobiła. Chodźcie gołąbeczki.
- Do niczego nie doszło...- wymamrotał, zamknął mi drzwi przed nosem wychodząc z Pattie i dodał,tak bym nie usłyszała-... bo musiałaś się wciąć
Do domu wróciłam późno. Zegarek w telefonie wskazywał 00.27 a ja jakby w transie spoglądałam za okno. Luksusowy samochód Justina sunął powoli po drodze. Chłopak zaparkował. Patrzeliśmy się przez chwilę w budynek.
- Może lepiej wejdę do środka sama.
-No dobrze... Jesteś pewna ?
- Tak Pattie pewnie się martwi, długo cię nie ma.- ucałowałam jego policzek i odwzajemniałam uśmiech.
Poszłam w stronę pokoju, w którym jak zauważyłam paliło się światło. Cat siedziała na parapecie wpatrzona w okno. Gdy tylko mnie zobaczyła zerwała się na równe nogi.
- Czemu ty zawsze przesiadujesz w moim pokoju ?-zapytałam.
- Martwiłam się o ciebie, kto cię podwiózł ? Ładne auto. Czy to Bentley?
-Tak to Bentley, ale go na takie stać. Podwiózł mnie Justin -wymamrotałam po cichu a jej oczy powiększyły się.
- Dlaczego musiał się zakochać akurat w tobie ?
- CO ?
- Oglądałam MTV ! Nikt takich włosów jak ty. One nie są rude...są pomarańczowo- rudo- brązowo- siwe! No jak mogłaś ? Jak ? Nawet jednego pasma!
- O czym ty mówisz?
- Och gdy miałam siedem lat złożyłyśmy sobie przysięgę. Jeśli ja zobaczę na ulicy Jacksona albo ty Justina przyniesiemy drugiej kosmyk włosów ! - wyjęła z koszuli nocnej skrawek papieru na którym był kontrakt pisany wielkimi dziecięcymi literami. Zaśmiałam się i przytuliłam ją.
- Tego ci nie załatwię, bo nikomu nie daje dotykać swoich włosów, ale może załatwię ci jego kurtkę ! - podskoczyła w powietrzu i położyła się w MOIM łóżku.
- Nienawidzę mojego pokoju. Twój jest przytulny. Śpię z tobą i kropka.
Westchnęłam i poszłam do toalety by przebrać się w koszulę nocną.
-Co robisz w Wigilię?
-Usługuję przy kolacji.-powiedziałam z pogardą.
-Co?- zapytał.
- Pamiętasz jak kazałam nam się skradać do pokoju? To głównie przez moją ciotkę. Przez rok czasu, który tu spędziłam targała mną ja szmatą. Może się niedawno postawiłam jednak nadal skutecznie niszczy mi życie.
-Kto powiedział, że spytasz się jej o zdanie?-kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze.
-A co na to twoi rodzice?-pokazał mi SMS-a
Może zaprosisz swoją przyjaciółkę na wigilię? Tą o której mówiłeś, że jest taka piękna ?
Uśmiechnęłam się do ekranu
-Mówisz o mnie ludziom?
-Kilka razy być może coś mi się wymsknęło...- powiedział jak zwykle NIE zażenowany.
-Jak ty to robisz?
-Co?
-Nigdy się nie wstydzisz, nie przejmujesz i cały czas się uśmiechasz nawet jak jest źle.-powiedziałam na wydechu.
-Sława zrobiła swoje.-odparł
-Gwiazdorek!-stwierdziłam za co dostałam śnieżką w tył głowy. Oczywiście się odpłaciłam. I rozpoczęła się wielka bitwa na śnieżki. Nasza zabawa skończyła się na robieniu aniołków w śniegu.-Justin zepsuła ci się fryzura.-powiedziałam z udawanym przerażeniem. Juss usiadł na mnie okrakiem.
-Nawet jak są nieperfekcyjne to wyglądają seksownie i nie możesz oderwać od nich wzroku.-zarzucił włosami
-Oh jakiś ty skromny.-zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Kiedy nasze wargi miały się złączyć przerwało nam biały błysk aparatu. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-W nogi!-rzuciliśmy się ku domu Justina, który był po drugiej stronie. Nie wiem co mi odbiło, żeby całować się z nim pod jego własnym domem. Choć prawdę mówiąc to on chciał pocałować mnie.-Gdzie w tych chwilach jest Kenny?!-Wbiegliśmy do domu. Po zamknięciu drzwi oparliśmy się o nie plecami, i zsunęliśmy na ziemię.
-Jak nic będziemy na okładce.-stwierdziłam po czym zaczęliśmy się szaleńczo śmiać. W takim stanie zastała nas Pattie.
-Boże jesteście cali mokrzy!
-Nie cali mamo...bielizna pozostała sucha.
-Idźcie do pokoju i wejdźcie pod koc.-pokazała dłonią na schody. Ochoczo wbiegłam na górne piętro zastanawiając się jak wygląda jego pokój. Dom był piękny pewnie wydał na niego sporo pieniędzy. Ujrzałam drzwi z tabliczką "gwiazdka popu "
-Strzelam, że to tu.-wskazałam na nie.
-Oczywiście.- wyszczerzł się
-Włączmy MTV !
- Dobrze... - chciałam zobaczyć czy nie jesteśmy w telewizji, a MTV było pierwszym kanałem który przyszedł mi do głowy. Jak zwykle miałam racje, prezenterka która nawiasem mówiąc miała jakieś piętnaście lat już prowadziła "profesjonalny" monolog.
-Sławny na cały świat, gwiazdor dzisiejszego popu, Justin Bieber najwidoczniej próbuję leczyć rany po związku z Seleną Gomez. Czyżby próbował wzbudzić jej zazdrość, specjalnie całując pewną dziewczynę ? Anonimowa nastolatka jak nasze źródła donoszą Belieberka, nie miała najmniejszego problemu gdy Juss ją obmacywał myślimy jednak że rodzice dziewczyny uznają to za skandal. Czy gwiazdka wywoła kolejne zamieszanie ? Szczegóły na naszej stronce internetowej !
Jeszcze przez chwilę wpatrywaliśmy się ślepo w ekran. Justin wyglądał na zmieszanego tą sytuacją więc zaczęłam się śmiać. Od razu się rozluźnił.
- Przepraszam zapomniałem o kochanych paparazzi.
- Nic nie szkodzi. Już ich lubię, dzięki nich jestem w MTV. Może nawet zacznę to oglądać ?- Justin wlazł pod koc kładąc laptopa na kolana.
-No chodź słowa mamy są święte.-podniósł skra wek koca po jego prawej stronie.
-Słowa mamy są święte!-przedrzeźniałam go. Wlazłam niezgrabnie pod okrycie i przytuliłam się. Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów. Śmianie się z jakiejś starej komedii przerwała nam Pattie.
- Nessa, może zostaniesz na kolacji ? -zapytała z ciepłym uśmiechem, któremu odmówić się nie dało.
- Odmówić pani do grzech.
- Mów mi Pattie, aż taka stara nie jestem. - zaśmiałam się i pokiwałam głową. Czemu w tym kraju do nikogo nie mówi się pani/panie tylko po imieniu? Dziwnie się czuję w Polsce, w której wcześniej mieszkałam było inaczej. Jednak tutaj ludzie są sympatyczniejsi. - Zejdźcie za dziesięć minut.
- OK. - odparł Justin.- Odłożyliśmy laptop na bok a on zaczął się śmiać. ZNOWU.
- Brałeś coś dzisiaj ?- podniosłam pytająco brew a Justin uderzył w mój czuły punkt... zaczął mnie łaskotać. Prawie na mnie leżał, patrzył w moje oczy z rozbawieniem. W takim stanie zastała nas Pattie.
- Kol... - zająknęła się. - na... na stole - zepchnęłam Justina na podłogę, z hukiem upadł.
- Auu... - złapał się za tył głowy.- brutalniej się niedało ?
- Starałam się. - odparłam z miną szczeniaczka, zeskoczyłam z łóżka
- Dobrze zrobiła. Chodźcie gołąbeczki.
- Do niczego nie doszło...- wymamrotał, zamknął mi drzwi przed nosem wychodząc z Pattie i dodał,tak bym nie usłyszała-... bo musiałaś się wciąć
Do domu wróciłam późno. Zegarek w telefonie wskazywał 00.27 a ja jakby w transie spoglądałam za okno. Luksusowy samochód Justina sunął powoli po drodze. Chłopak zaparkował. Patrzeliśmy się przez chwilę w budynek.
- Może lepiej wejdę do środka sama.
-No dobrze... Jesteś pewna ?
- Tak Pattie pewnie się martwi, długo cię nie ma.- ucałowałam jego policzek i odwzajemniałam uśmiech.
Poszłam w stronę pokoju, w którym jak zauważyłam paliło się światło. Cat siedziała na parapecie wpatrzona w okno. Gdy tylko mnie zobaczyła zerwała się na równe nogi.
- Czemu ty zawsze przesiadujesz w moim pokoju ?-zapytałam.
- Martwiłam się o ciebie, kto cię podwiózł ? Ładne auto. Czy to Bentley?
-Tak to Bentley, ale go na takie stać. Podwiózł mnie Justin -wymamrotałam po cichu a jej oczy powiększyły się.
- Dlaczego musiał się zakochać akurat w tobie ?
- CO ?
- Oglądałam MTV ! Nikt takich włosów jak ty. One nie są rude...są pomarańczowo- rudo- brązowo- siwe! No jak mogłaś ? Jak ? Nawet jednego pasma!
- O czym ty mówisz?
- Och gdy miałam siedem lat złożyłyśmy sobie przysięgę. Jeśli ja zobaczę na ulicy Jacksona albo ty Justina przyniesiemy drugiej kosmyk włosów ! - wyjęła z koszuli nocnej skrawek papieru na którym był kontrakt pisany wielkimi dziecięcymi literami. Zaśmiałam się i przytuliłam ją.
- Tego ci nie załatwię, bo nikomu nie daje dotykać swoich włosów, ale może załatwię ci jego kurtkę ! - podskoczyła w powietrzu i położyła się w MOIM łóżku.
- Nienawidzę mojego pokoju. Twój jest przytulny. Śpię z tobą i kropka.
Westchnęłam i poszłam do toalety by przebrać się w koszulę nocną.
Rozdział siódmy. O matko kochana ty też go kochasz!
- Dziewczyny są dziwne - stwierdził Justin.
- Czemu ?
- Raz mnie nienawidzisz, raz twierdzisz że tylko ty możesz mnie przytulać... Zdecyduj się kobieto !
- Ja wcale tak nie mówiłam... Każdy może cię przytulać. Tylko, że ja bardziej. - wyjaśniłam jak dziecku a on znów zaczął się śmiać jak pod wpływem.
- Brałeś coś dzisiaj ? -zasugerowałam.
- Nawdychałem się twoich perfum. - odgryzł się, ale ja byłam nieobecna gdyż wpatrywałam się w śliczną żółtą sukienkę. Sięgała ona przed kolano, u dołu lekko rozkloszowana z prostym krojem bez ramiączek. W pasie przewiązana miała tego samego koloru wstążkę.
Oczy mi się zaświeciły.
Oczami Justina
Pierwszy raz widziałem by jej oczy aż tak się zaświeciły. Wyglądała jak typowa kobieta podczas zakupów. Zachwycona, pragnąca wykupić cały sklep. Poczekałem aż wybierze garść ciuchów i pójdzie się przebrać. Przez ten czas kupiłem "piękną" suknię. Nie widziałem w niej nic wyjątkowego, jednak wiem, że Vanessa wyglądałaby w niej cudownie...jak księżniczka.
Zanim się zorientowaliśmy wybiła dwudziesta. Około czterech godzin spędziliśmy w centrum, mimo, że ubrań nie było dużo w każdym wyglądała świetnie. Dobrze się bawiliśmy jednak większość czasu spędziliśmy w wesołym miasteczku tuż za nim. Nessa była odważniejsza niż sobie wyobrażałem poszliśmy na rollecoster z prawdziwego zdarzenia. Śmiała się jak szalona. Jak to w każdej "romantycznej " historii wygrałem jej misia rzucając piłką do kosza. Więc teraz zmierzając do domu tuliła do piersi wielką maskotkę pandy. Nie wspomnę, że owy pluszak miał metr wzrostu, tuliła go do piersi.
- Dziękuje. - powiedziała krótko.
- Za co ?
- Za miło spędzony czas z tobą.
- Czysta przyjemność!
Przytuliła mnie, trwało to dość długo. Oboje poczuliśmy emocje. Przyjrzałem się dokładniej jej ciemnym tęczówkom. Zbliżyliśmy się do siebie, dzieliły nas milimetry a ja prawie dotykałem jej idealnych ust...
Oczami Vanessy
Nie wiem czy dzielił nas chociaż centymetr, czułam jak jego usta dotykają moich, jednak było to tylko przyłożenie warg do warg gdyż w tym momencie, lunęło jak z cebra deszczem a ja odskoczyłam do tyłu. Czułam się jakbym wyszła z transu, lub długiego snu ostudzona szklanką lodowatej wody.
- Taa.. To d-do poniedziałku Juss... - i zniknęłam w otchłani domu. Uff...nie zaszło za daleko! Motyle zamieniły w wściekłe osy kujące mój żołądek. W takim stanie, mokra, w makijażu spływającym po twarzy, za małych dżinsach i kurtce runęłam na łóżko, prawie od razu zasypiając. A do piersi nadal tuliłam Maksymiliana mojego wielkiego pluszaka od Jussa. Przyjaciele. Mamy zostać przyjaciółmi.
***
Jak w każdym porządnym pamiętniku chciałbym napisać że obudziły mnie łagodne promyki słońca. Jednak niema tak dobrze, o nie!
- Vanessa już dziesiąta a ty nadal nie zrobiłaś mi śniadania !- krzyknęła ciotka z domofonu znajdującego się w pokoju. Nie wiem co we mnie uderzyło jednak wydarłam się na całe gardło, czując złość.
- SPIERDALAJ LENIWA KROWO !
Uderzyłam z całej siły metalowym budzikiem by zniszczyć nieznośny domofon. Co się ze mną dzieje ? Tak to na pewno wina Biebera, wszytko jego wina ! Zaraz jak to się nazywa... Bieber Fever! Czyżby skutki uboczne? Ugh czemu on nie może być grzecznym chłopcem ?
Weszłam do niewielkiej toalety. Rozczesałam rude włosy, luźno opadały na ramiona. Mój makijaż składał się jedynie z matowej szminki na ustach nic więcej. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia. Założyłam ciemne spodnie, luźny kremowy sweter sięgający ud. Narzuciłam na to wygodny, ciepły płaszczyk i krótkie kozaki. Wyszłam wiedząc, że prędko dzisiaj do tego miejsca nie wrócę. Ogólnie wyglądałam nawet z twarzy... inaczej. Nie widziałam już tego kościstego, bladego, czegoś Uśmiechnięta, nie przejmując się śniegiem ruszyłam przed siebie w kierunku domu Ariany.
Słodka rudowłosa szesnastolatka zbiegła na dół słysząc mój głos i rzuciła mi się na szyję.
- Widzę, że zakupy z Jussem się udały.
- Chyba tak... Czekaj skąd wiesz ?
- Jestem Belieberką wiem w jakich typach gustuje Justin
- W jakich ?
- Zaokrąglonych blondynkach.- odparła.
- To czemu interesuje się "niby " mną ?
- Tego jeszcze nie wiem, ale to rozgryzę! - pociągnęła mnie na górę.
- WIEM !- krzyknęła Ari z miną Kolumba który właśnie odkrył Amerykę. -Kocha cię
- Mnie ?
- Tak ! Te maślane oczka które do ciebie robi, to w jaki sposób mówi do ciebie na lekcjach albo jak śpiewał piosenkę o miłości na muzyce i patrzał cały czas na ciebie. Ale ty tego nie widziałaś bo byłaś zajęta bazgraniem jakiś serduszek... Serduszek ?... O matko kochana ty też go kochasz !
-Nawet jeśli go kocham, to on nie kocha mnie. A poza tym sama nie jestem pewna swoich uczuć, to zniszczyłoby wszystko !
- Jeśli to prawdziwa przyjaźń, to przetrwa nawet nietrafioną miłość...
Mówiłam wam, że to moja najlepsza przyjaciółka ? Nie ? A to mówię. Mama chyba miała racje, nareszcie wyszło słońce. Ale jak to mawiała nie chwal dnia przed zachodem słońca...a nie to był tekst taty.
-Nie wiem czy kiedyś ci to mówiłam ,ale przyjaźń damsko-męska nie istnieje.-rzuciłam w nią poduszką.
-Zamknij się. Nie kochamy się.- odwracając głowę o ileśdziesiąt stopni zobaczyłam Justina Biebera we własnej osobie.
-Miło słyszeć.-zaśmiał się.
-Dłu-długo tu stoisz?
-Od momentu "tego jeszcze nie wiem, ale to rozgryzę"
Popatrzyłyśmy obie na siebie zgodnie. Rzuciłyśmy się na niego z poduszkami, uciekał przez cały dom. W końcu go dopadłyśmy. Opadł bezbronny na kanapę. Cat spojrzała na niego i jakby nigdy nic zaczęła głaskać jego włosy.
-Yyy...Cat? Dobrze się czujesz?
-Sorry myślałam, że to moje włosy.-zaczęłam się śmiać. Ari wyszła z transu i okładała go poduszką.
-Starczy!-Juss krzyczał.-Mam za swoje! Proszę!
-A co będziemy z tego mieć?-spytałyśmy jednocześnie.
-Co chcecie.-wydyszał. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i puściłyśmy go.
-Zastanowimy się jeszcze co chcemy.-powiedziała przyjaciółka.
-Matko w co ja się wpakowałem.-złapał się za głowę.
- Czemu ?
- Raz mnie nienawidzisz, raz twierdzisz że tylko ty możesz mnie przytulać... Zdecyduj się kobieto !
- Ja wcale tak nie mówiłam... Każdy może cię przytulać. Tylko, że ja bardziej. - wyjaśniłam jak dziecku a on znów zaczął się śmiać jak pod wpływem.
- Brałeś coś dzisiaj ? -zasugerowałam.
- Nawdychałem się twoich perfum. - odgryzł się, ale ja byłam nieobecna gdyż wpatrywałam się w śliczną żółtą sukienkę. Sięgała ona przed kolano, u dołu lekko rozkloszowana z prostym krojem bez ramiączek. W pasie przewiązana miała tego samego koloru wstążkę.
Oczy mi się zaświeciły.
Oczami Justina
Pierwszy raz widziałem by jej oczy aż tak się zaświeciły. Wyglądała jak typowa kobieta podczas zakupów. Zachwycona, pragnąca wykupić cały sklep. Poczekałem aż wybierze garść ciuchów i pójdzie się przebrać. Przez ten czas kupiłem "piękną" suknię. Nie widziałem w niej nic wyjątkowego, jednak wiem, że Vanessa wyglądałaby w niej cudownie...jak księżniczka.
Zanim się zorientowaliśmy wybiła dwudziesta. Około czterech godzin spędziliśmy w centrum, mimo, że ubrań nie było dużo w każdym wyglądała świetnie. Dobrze się bawiliśmy jednak większość czasu spędziliśmy w wesołym miasteczku tuż za nim. Nessa była odważniejsza niż sobie wyobrażałem poszliśmy na rollecoster z prawdziwego zdarzenia. Śmiała się jak szalona. Jak to w każdej "romantycznej " historii wygrałem jej misia rzucając piłką do kosza. Więc teraz zmierzając do domu tuliła do piersi wielką maskotkę pandy. Nie wspomnę, że owy pluszak miał metr wzrostu, tuliła go do piersi.
- Dziękuje. - powiedziała krótko.
- Za co ?
- Za miło spędzony czas z tobą.
- Czysta przyjemność!
Przytuliła mnie, trwało to dość długo. Oboje poczuliśmy emocje. Przyjrzałem się dokładniej jej ciemnym tęczówkom. Zbliżyliśmy się do siebie, dzieliły nas milimetry a ja prawie dotykałem jej idealnych ust...
Oczami Vanessy
Nie wiem czy dzielił nas chociaż centymetr, czułam jak jego usta dotykają moich, jednak było to tylko przyłożenie warg do warg gdyż w tym momencie, lunęło jak z cebra deszczem a ja odskoczyłam do tyłu. Czułam się jakbym wyszła z transu, lub długiego snu ostudzona szklanką lodowatej wody.
- Taa.. To d-do poniedziałku Juss... - i zniknęłam w otchłani domu. Uff...nie zaszło za daleko! Motyle zamieniły w wściekłe osy kujące mój żołądek. W takim stanie, mokra, w makijażu spływającym po twarzy, za małych dżinsach i kurtce runęłam na łóżko, prawie od razu zasypiając. A do piersi nadal tuliłam Maksymiliana mojego wielkiego pluszaka od Jussa. Przyjaciele. Mamy zostać przyjaciółmi.
***
Jak w każdym porządnym pamiętniku chciałbym napisać że obudziły mnie łagodne promyki słońca. Jednak niema tak dobrze, o nie!
- Vanessa już dziesiąta a ty nadal nie zrobiłaś mi śniadania !- krzyknęła ciotka z domofonu znajdującego się w pokoju. Nie wiem co we mnie uderzyło jednak wydarłam się na całe gardło, czując złość.
- SPIERDALAJ LENIWA KROWO !
Uderzyłam z całej siły metalowym budzikiem by zniszczyć nieznośny domofon. Co się ze mną dzieje ? Tak to na pewno wina Biebera, wszytko jego wina ! Zaraz jak to się nazywa... Bieber Fever! Czyżby skutki uboczne? Ugh czemu on nie może być grzecznym chłopcem ?
Weszłam do niewielkiej toalety. Rozczesałam rude włosy, luźno opadały na ramiona. Mój makijaż składał się jedynie z matowej szminki na ustach nic więcej. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia. Założyłam ciemne spodnie, luźny kremowy sweter sięgający ud. Narzuciłam na to wygodny, ciepły płaszczyk i krótkie kozaki. Wyszłam wiedząc, że prędko dzisiaj do tego miejsca nie wrócę. Ogólnie wyglądałam nawet z twarzy... inaczej. Nie widziałam już tego kościstego, bladego, czegoś Uśmiechnięta, nie przejmując się śniegiem ruszyłam przed siebie w kierunku domu Ariany.
Słodka rudowłosa szesnastolatka zbiegła na dół słysząc mój głos i rzuciła mi się na szyję.
- Widzę, że zakupy z Jussem się udały.
- Chyba tak... Czekaj skąd wiesz ?
- Jestem Belieberką wiem w jakich typach gustuje Justin
- W jakich ?
- Zaokrąglonych blondynkach.- odparła.
- To czemu interesuje się "niby " mną ?
- Tego jeszcze nie wiem, ale to rozgryzę! - pociągnęła mnie na górę.
- WIEM !- krzyknęła Ari z miną Kolumba który właśnie odkrył Amerykę. -Kocha cię
- Mnie ?
- Tak ! Te maślane oczka które do ciebie robi, to w jaki sposób mówi do ciebie na lekcjach albo jak śpiewał piosenkę o miłości na muzyce i patrzał cały czas na ciebie. Ale ty tego nie widziałaś bo byłaś zajęta bazgraniem jakiś serduszek... Serduszek ?... O matko kochana ty też go kochasz !
-Nawet jeśli go kocham, to on nie kocha mnie. A poza tym sama nie jestem pewna swoich uczuć, to zniszczyłoby wszystko !
- Jeśli to prawdziwa przyjaźń, to przetrwa nawet nietrafioną miłość...
Mówiłam wam, że to moja najlepsza przyjaciółka ? Nie ? A to mówię. Mama chyba miała racje, nareszcie wyszło słońce. Ale jak to mawiała nie chwal dnia przed zachodem słońca...a nie to był tekst taty.
-Nie wiem czy kiedyś ci to mówiłam ,ale przyjaźń damsko-męska nie istnieje.-rzuciłam w nią poduszką.
-Zamknij się. Nie kochamy się.- odwracając głowę o ileśdziesiąt stopni zobaczyłam Justina Biebera we własnej osobie.
-Miło słyszeć.-zaśmiał się.
-Dłu-długo tu stoisz?
-Od momentu "tego jeszcze nie wiem, ale to rozgryzę"
Popatrzyłyśmy obie na siebie zgodnie. Rzuciłyśmy się na niego z poduszkami, uciekał przez cały dom. W końcu go dopadłyśmy. Opadł bezbronny na kanapę. Cat spojrzała na niego i jakby nigdy nic zaczęła głaskać jego włosy.
-Yyy...Cat? Dobrze się czujesz?
-Sorry myślałam, że to moje włosy.-zaczęłam się śmiać. Ari wyszła z transu i okładała go poduszką.
-Starczy!-Juss krzyczał.-Mam za swoje! Proszę!
-A co będziemy z tego mieć?-spytałyśmy jednocześnie.
-Co chcecie.-wydyszał. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i puściłyśmy go.
-Zastanowimy się jeszcze co chcemy.-powiedziała przyjaciółka.
-Matko w co ja się wpakowałem.-złapał się za głowę.
środa, 6 maja 2015
Kartki urodzinowe dla Kubusia!
Kochane Beliebers !
Kubuś ma 6 lat i niestety choruje na raka mózgu. Niedługo ma urodziny i jego największym marzeniem jest dostać jak najwięcej kartek z życzeniami urodzinowymi. Chciałabym pomóc Kubusiowi w spełnieniu jego marzeń. jeśli możecie to wyślijcie mu kartkę na urodziny! To niewielki gest a spełni marzenia małego chłopca, który miał w życiu mniej szczęścia niż większość z nas. Pomyślcie o tym, wysłanie kartki nie jest drogie i myślę, że nie jednego na to stać :) Nie bądźmy bezduszni, pomagajmy! J ego urodziny wypadają 17 maja. Kartkę urodzinową (mile widziane są zwłaszcza te zrobione własnoręcznie, choćby przez przedszkolaków) może wysłać każdy. Wystarczy napisać życzenia, zaadresować kopertę i wysłać. Nie zapomnijmy też się pod nią podpisać. adres:
Kubuś Grzelczak
Białe Piątkowo 7
62-320 Miłosław
Rozdział siódmy. Ju...Ju-stin Bieber!
-Bieber i Castion do dyrektora!-wrzasnęła ropucha. Nadal się śmiejąc ruszyliśmy w stronę gabinetu.
-Jeszcze nigdy tam nie byłam.-powiedziałam cicho, między atakami chichotu.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz.-uderzył mnie przyjacielsko w ramie. Przekroczyliśmy próg gabinetu. Czarnoskóry dyrektor, ubrany w czarny garnitur uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju.
-Co was tu sprowadza?- zapytał stukając długopisem o ciemny notatnik.
Oczami Justina
-Ropucha...Znaczy pani od biologi nas tu przysłała, bo się śmialiśmy.
-A można wiedzieć co było takie śmieszne?-spojrzałem na przyjaciółkę.
-Miałem nadzieję ,że pan nam powie- odparłem.
-Przecież śmiech to jeszcze nie zbrodnia...
-Ale głośny może przeszkadzać nauczycielce w prowadzeniu lekcji. Taka jest profesor Smith.- wzdrygnął się.- przerażająca kobieta... Ze względu na to, że widzę was tu pierwszy raz, znaczy pannę Vanessę...Odpuszczę wam wracajcie na lekcję. I uspokójcie się na litość boską!
***
Zaproponowałem Nessie ,że ją odprowadzę. Zgodziła się chętnie.Minęły zaledwie dwa tygodnie a bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Patrzyłem na jej rude włosy powiewające na wietrze jak peleryna. W końcu dziewczyna przerwała ciszę.
-Justin?
-Hmm..?- wyrwała mnie z zamyślenia.
-Nie to głupie...
-Głupie jest to, że mi nie chcesz powiedzieć.
-Bo chcę iść na zakupy.-powiedziała na jednym wydechu.
-Nie widzę problemu.-zaśmiałem się.
-To nie jest śmieszne. Nie pamiętam kiedy byłam na zakupach nie znam się.-spuściła głowę.-Pomożesz mi?-ucieszyłem się, bo to kolejny pretekst by się z nią spotkać.
-Jasne.-uśmiechnąłem się, a ona niespodziewanie mnie przytuliła. Najpierw podniosłem ręce do góry w zaskoczeniu, ale potem położyłem je na jej plecach.
-Dziękuję.
***
Poszliśmy do niej do domu dyskretnie się przemykając. Była to ogromna willa trzymana w chłodnych stonowanych kolorach. Weszliśmy do jej pokoju. Przestraszyłem się trochę gdyż nie był on pusty. Na łóżku siedziała drobna na oko w nie wiele młodsza blondynka. Miała błękitne oczy i nie mal białe, jakby tlenione włosy.
-Ju..Ju-stin Bieber!- rzuciła się na mnie, zamykając w uścisku.
Oczami Vanessy
Moja młodsza "siostra" jak ją nazywałam, była bardzo podekscytowana. Zanim się obejrzałam jej nowy Iphone poszedł w ruch robiąc milion milion zdjęć na minutę. Gdy znów pisnęła zamknęłam jej usta ręką słysząc znienawidzony przeze mnie głos ciotki dobiegający z parteru.
- Cat, wszystko w porządku ?
- Tak mamuś ! - odkrzyknęła.
- Cat uspokój się !
- A ty byłabyś spokojna gdybyś zobaczyła Michaela Jacksona na ulicy ? - prychnęłam wściekle. Dobrze wiedziała, że mój idol niestety dawno od nas odszedł. Nieproszenie odezwał się Justin wciąż przytulany przez Catrin.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale nie mogę oddychać...
- Cicho bądź! - odpowiedziałyśmy jednocześnie, nadal się kłócąc.
- Mam prawo go dotykać!- zaprotestowała.
- Tak, ale JA mogę go przytulać! - założyłam ręce na pierś.
- Od kiedy jesteś Belieber ?
- Nie jestem. Bieber wychodzimy ! - chwyciłam portfel i nie patrząc w ich stronę wyszłam wiedząc, że pójdzie za mną.
- Wpadaj do nas częściej.- dobiegł mnie głos mojej kuzynki.
- Jasne jak jej tu nie będzie...- odkrzyknęłam a ona zaczęła się śmiać. Taka już jest dziecinna do bólu. Za to ją kocham. Moja Cat.
-Jeszcze nigdy tam nie byłam.-powiedziałam cicho, między atakami chichotu.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz.-uderzył mnie przyjacielsko w ramie. Przekroczyliśmy próg gabinetu. Czarnoskóry dyrektor, ubrany w czarny garnitur uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju.
-Co was tu sprowadza?- zapytał stukając długopisem o ciemny notatnik.
Oczami Justina
-Ropucha...Znaczy pani od biologi nas tu przysłała, bo się śmialiśmy.
-A można wiedzieć co było takie śmieszne?-spojrzałem na przyjaciółkę.
-Miałem nadzieję ,że pan nam powie- odparłem.
-Przecież śmiech to jeszcze nie zbrodnia...
-Ale głośny może przeszkadzać nauczycielce w prowadzeniu lekcji. Taka jest profesor Smith.- wzdrygnął się.- przerażająca kobieta... Ze względu na to, że widzę was tu pierwszy raz, znaczy pannę Vanessę...Odpuszczę wam wracajcie na lekcję. I uspokójcie się na litość boską!
***
Zaproponowałem Nessie ,że ją odprowadzę. Zgodziła się chętnie.Minęły zaledwie dwa tygodnie a bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Patrzyłem na jej rude włosy powiewające na wietrze jak peleryna. W końcu dziewczyna przerwała ciszę.
-Justin?
-Hmm..?- wyrwała mnie z zamyślenia.
-Nie to głupie...
-Głupie jest to, że mi nie chcesz powiedzieć.
-Bo chcę iść na zakupy.-powiedziała na jednym wydechu.
-Nie widzę problemu.-zaśmiałem się.
-To nie jest śmieszne. Nie pamiętam kiedy byłam na zakupach nie znam się.-spuściła głowę.-Pomożesz mi?-ucieszyłem się, bo to kolejny pretekst by się z nią spotkać.
-Jasne.-uśmiechnąłem się, a ona niespodziewanie mnie przytuliła. Najpierw podniosłem ręce do góry w zaskoczeniu, ale potem położyłem je na jej plecach.
-Dziękuję.
***
Poszliśmy do niej do domu dyskretnie się przemykając. Była to ogromna willa trzymana w chłodnych stonowanych kolorach. Weszliśmy do jej pokoju. Przestraszyłem się trochę gdyż nie był on pusty. Na łóżku siedziała drobna na oko w nie wiele młodsza blondynka. Miała błękitne oczy i nie mal białe, jakby tlenione włosy.
-Ju..Ju-stin Bieber!- rzuciła się na mnie, zamykając w uścisku.
Oczami Vanessy
Moja młodsza "siostra" jak ją nazywałam, była bardzo podekscytowana. Zanim się obejrzałam jej nowy Iphone poszedł w ruch robiąc milion milion zdjęć na minutę. Gdy znów pisnęła zamknęłam jej usta ręką słysząc znienawidzony przeze mnie głos ciotki dobiegający z parteru.
- Cat, wszystko w porządku ?
- Tak mamuś ! - odkrzyknęła.
- Cat uspokój się !
- A ty byłabyś spokojna gdybyś zobaczyła Michaela Jacksona na ulicy ? - prychnęłam wściekle. Dobrze wiedziała, że mój idol niestety dawno od nas odszedł. Nieproszenie odezwał się Justin wciąż przytulany przez Catrin.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale nie mogę oddychać...
- Cicho bądź! - odpowiedziałyśmy jednocześnie, nadal się kłócąc.
- Mam prawo go dotykać!- zaprotestowała.
- Tak, ale JA mogę go przytulać! - założyłam ręce na pierś.
- Od kiedy jesteś Belieber ?
- Nie jestem. Bieber wychodzimy ! - chwyciłam portfel i nie patrząc w ich stronę wyszłam wiedząc, że pójdzie za mną.
- Wpadaj do nas częściej.- dobiegł mnie głos mojej kuzynki.
- Jasne jak jej tu nie będzie...- odkrzyknęłam a ona zaczęła się śmiać. Taka już jest dziecinna do bólu. Za to ją kocham. Moja Cat.
Subskrybuj:
Posty (Atom)