niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział szósty. Na wzrok ci się rzuciło!

Dwa dni temu postanowiłam coś sobie i zamierzam to dzisiaj spełnić. Poszukam pracy. Wydaję się, że kelnerka w okolicznym barze to dobry pomysł. Będzie dość dobrze płatna, bo jest to bar dla nastolatków, z liceum i gimnazjum które znajduję się praktycznie za rogiem. Wielkie pomieszczenia zalewa tłum młodych osób. Gadają o dzisiejszych meczach, o tym co się działo między super przystojnym Tomkiem a tą wywłoką Ulką i o innych rzeczach które nie mają większego sensu. Praca wysoce męcząca, ale jednak dobrze płatna. Uwierzcie to nie jest tylko chodzenie od stolika do stolika jest męką. Ubrałam swoje najlepsze ciuchy.Włosy  rozpuściłam mimo, że zwykle nosiłam je w luźnym warkoczu. Zrobiłam standardowy makijaż i wyszłam z domu. Po chwili byłam już w barze na górnym piętrze, w którym przyjmowano kandydatów na dane stanowisko. Kelnerek nie było dużo, co dawało mi większe szanse- Jupi. Kiedy nadeszła chwila mojej zguby weszłam do eleganckiego pomieszczenia.
Niski okrągły człowiek, uderzająco przypominający pomarańcze przechadzał się po pokoju. Krawat miał zaciśnięty ciasno wokół szyi, chyba uniemożliwiając mu oddychanie gdyż był czerwony na twarzy. Przez chwile zdawało mi się, że wcale nie oddycha.
- Proszę pana może pan rozluźni krawat ? - powiedziałam niepewnie on westchnął i zrobił to co zasugerowałam.
- Złote dziecko. Zawsze miałem problem z wiązaniem...
Po dwudziestu minutach przyjemnej rozmowy wyszło na to, że będę tu pracować w poniedziałki i środy po dwie godziny co da mi zarobek około 200 złotych tygodniowo na polskie pieniądze przeliczając. Przypominam, że z pochodzenia jestem Warszawianką. Gregore mój szef stwierdzili, że powodzenie sprzedaży dzięki mnie zwiększy się po pięćdziesiąt procent. Ja jednak nie słyszałam dalszej części jego przemowy, pogrążyłam się w euforii. 200 ZŁOTYCH TYGODNIOWO ! Tyle nie uzbierałam przez ostatnie dwa lata mojego życia. Wyszłam z baru uśmiechnięta z tą samą miną następnego przyszłam do pracy.
Mój zawód był wyjątkowo męczący. Codziennie chodzenie w tą i z powrotem przez okrągłe dwie godziny wyczerpywało. Dzisiaj już po raz setny roznosiłam dumę naszego baru ciasto z kremem kokosowym do poszczególnych stolików. Za to na widok Coli, robiło mi się już niedobrze. Westchnęłam z ulgą mając dziesięciominutową przerwę. Usiadłam na zapleczu w zbyt skąpej spódniczce i bluzce z zdecydowanie za dużym dekoltem. Był to jednak mój strój do pracy który nosiła każda z nas. Postanowiłam wyjść przed bar i odetchnąć świeżym powietrzem. Moje obcasy stukały o podłogę, nie czułam już stóp. Kiedy szłam między stolikami ktoś szarpnął mnie brutalnie za nadgarstek i wylądowałam na jego kolanach. Do moich nozdrzy doszedł okropny zapach alkoholu, co było dziwne gdyż w barze dla nastolatków nie był on sprzedawany. A obleśny facet na pewno nie był nastolatkiem. Zaczęłam się szarpać, nie dałam mu rady.
- Nie wierć się tak. - wybełkotał, zaczął wsuwać rękę pod moją koszulkę a ja otępiała ze strachu nie mogłam się uwolnić. Nikt z otaczających mnie ludzi nie zareagował. Udawali, że nie widzą.  Nareszcie poczułam jak ktoś odciąga mnie od pijaka. Zobaczyłam jak Justin zaczyna okładać go pięściami. Kurde, po raz kolejny ratuje mi życie. Zbieg okoliczności ? Nie sądzę. Napastnik odrzucił Justina i pobiegł do wyjścia, a ja czmychnęłam na zaplecze wkładając na koszulkę rozciągnięty, sprany sweterek. Trzęsłam się ze strachu, jednak od czasu próby odebrania sobie życia, łzy przychodziły mi z trudnością. Z resztą nie jestem typem zbyt wrażliwej beksy. Justin wszedł do pomieszczenia, zaczął coś mówić jednak ja rzuciłam się mu na szyję szukając ciepła. Znalazłam.
- Jesteś lodowata.
- Już mi ciepło...
Od tamtej pory ja i Bieber zaprzyjaźniliśmy się. Nie był taki zły.Chyba go polubiłam. A najgorsze było to, że gdy chwilę dłużej nasze spojrzenia się krzyżowały ja znów czułam te cholerne motylki.Tak było i teraz na lekcji matematyki.
- Justin przestań.
- Co ? -zapytał zdezorientowany.
- Przestań się tak patrzeć.
- Nie mogę się patrzeć na swoją piękną przyjaciółkę ?- rozejrzałam się po klasie, dopiero po chwili rozumiejąc, że chodziło mu o mnie. - Tak chodzi o ciebie, głuptasie.
Usłyszałam prychnięcie za plecami które należało do mojej " uroczej koleżanki " Becky Skylyn.
- Och jakie romantyczne - wyśmiewała się.
Justin wziął rurkę i dmuchnął jej prosto w czoło kulką papieru, brudną od tuszu z długopisu. Została po nim granatowa plama.
- Becky bal przebierańców już za nami.-zaśmiał się ktoś z boku. Zbulwersowana ignorując uwagi nauczycielki wstała i udała się do toalety.
-Tak, to na czym skończyliśmy?-udawał, że się gorączkowo zastanawia.
-Na tym, że jesteś piękna.-poczułam jak krew napływa mi do policzków, a motylki chcą uciec z mojego żołądka.
-Na wzrok ci się rzuciło.-schowałam głowę w rękach.
-I tak wiem, że się rumienisz.-wyszeptał mi do ucha. Czemu?! Czemu on mnie tak dobrze zna?
-Zamknij się gwiazdorku.-odparłam zażenowana. Jego reakcja śmiech. Ja też zaczęłam się śmiać. Nie mogliśmy się opanować.
-Bieber i Castion do dyrektora!-wrzasnęła ropucha.

Rozdział piąty. Ruda panna Grande.

Oczami Justina
Moja mama jak zawsze rano robiła mi śniadanie. Stanąłem na końcu schodów i patrzyłem na najważniejszą kobietę w moim gwiazdorskim życiu. Nie zauważyła mnie na początku. Wywijała biodrami do piosenki " Baby" oczywiście mojego autorstwa. Podszedłem i pocałowałem ją w polik.
-Cześć mamo, - powiedziałem śmiejąc się z niej ukradkiem.
-Yyy...Yyy... N-na blacie masz kanapki, i-idź bo się spóźnisz ! - jąkała się zażenowana,a ja roześmiałem się, pochwyciłem chlebak i pocałowałem ją w policzek. Gdy wychodziłem do moich uszu dobiegła mnie melodia mojej własnej piosenki. Nie wiedziałem, że mam Belieberkę w domu... One są wszędzie. Ruszyłem do szkoły zakładając po drodze słuchawki ,przez przypadek zobaczyłem Chrisa idącego przez miasto z posiniaczoną twarzą. Chyba dostał mocniej ode mnie. Za nim się obejrzałem byłem już w budynku stojąc przed salą od biologi. Ropuchy jeszcze nie było, co znaczyło, że ten jeden jedyny raz się nie spóźniłem. Amen. Vansessa widocznie nie miała tyle szczęścia, wbiegła zdyszana do klasy już w trakcie lekcji. Nauczycielka spojrzała na nią surowo. Gdyby wzrok mógł zabijać Nessa dawno padła by na ziemię.  Jak zwykle usiedliśmy razem, lecz ona nawet nie obdarzyła mnie spojrzeniem czułem się... nie fajnie ( żeby nie przeklinać !) dziewczyna wyjęła zeszyt i zaczęła robić notatki. Starałem się oderwać od niej wzrok, jednak coś mi nie pozwoliło.
- Przepraszam. - powiedziałem szeptem.
- Za co? - zapytała nie odrywając wzroku od kartki, wciąż sunęła po niej długopisem.
- Byłem idiotą.
- Odkryłeś Amerykę.- mruknęła niechętnie na mnie spoglądając.

Oczami Vanessy

- Nie chciałem, żebyś mnie widziała. - wskazał na obitą twarz. - wcześniej było gorzej.- dodał, ale nie mogłabym sobie tego wyobrazić.
- Za to ja chciałam cię zobaczyć. - zanim przekalkulował to mój mózg, niewyparzona gęba przemówiła. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. - To nie znaczy, że chcę cię widzieć teraz.- nadal szczerzył się jak głupi.
- Kłamiesz.-stwierdził jakby była to najoczywistsza rzecz na Ziemi. Prychnęłam wściekle.
- Nie nie kłamię. - i wróciłam do zadania które powierzyła nam ropucha. Czasem miałam ochotę na niego spojrzeć, ale się powstrzymywałam wiedząc, że wtedy nasze spojrzenia by się skrzyżowały. Nie miałam ochoty na epidemię motyli.
-Czemu na mnie nie patrzysz?
- Bo nie lubię motyli...- złapałam się za usta.
- Ja za to bardzo lubię. - śmiał się pod nosem, poruszając brwiami. Uratował mnie dzwonek. Jednak zanim wyszłam uderzyłam go podręcznikiem w tył głowy.
- Trzeba potem spalić tą książkę.- mruknęłam pod nosem, w trochę lepszym humorze.
***
Ariana Grande była zwykłą nastolatką taką jak ja. Z takim wyjątkiem, że ją każdy lubił a mnie nikt. Do wszystkiego była nastawiona pozytywnie, dążyła do celu dobrze przy tym wyglądając. Zazdroszczę. Wrażliwa i bardzo inteligenta dziewczyna to marzenie większości chłopaków. Optymistyczna nawet w stosunku do mnie. Ostatnio nawet się do siebie zbliżyłyśmy kiedy zobaczyłam jej aferę z siostrą. Okazało się, że nasza słynna, piękna Grande niema najlepiej w domu. Jej starsza siostra targa nią jak szmatą. Mieszka nie daleko mnie, ma kochających rodziców, jednak Emma to wcielone zło. Zobaczyłam jak ciągnie ją za włosy przed wejściem do domu. Pod wpływem emocji wyciągnęłam komórkę i zaczęłam nagrywać.
- Hej Emma ! -spojrzała na mnie zdziwiona i puściła Arianę- Jak myślisz ile osób z naszej szkole zobaczy to w necie ? Może nawet twoi bardzo nowocześni rodzice ? - mruknęła coś pod nosem wchodząc do domu, i zostawiła zapłakaną Arię na schodach. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam. W nie których momentach właśnie uścisk znaczy najwięcej.
-Dziękuję. - wyłkała. - Co powiesz na lody ? -zapytała z błyskiem oku, który nie był łzą.
- Dobrze chodźmy...- i jak mała dziewczynka poderwała się robiąc piruet. - W końcu rude muszą trzymać się razem
I poszłyśmy.
Od tamtej pory zostałyśmy przyjaciółkami. Co prawda ona nie wie o mnie tyle co ja o niej, ale z czasem się to zmieni. Tyle, że jej serce nadal zaczyna bić szybciej na widok Justina. Tak jest Beliebers. Nie rozmawiam z nim zbyt często, chyba, że na lekcjach. Kiedy plotkujemy mój mózg przestaje myśleć racjonalnie i zawsze palnę coś głupiego. On tylko się śmieje. I tym mnie denerwuje nie widzi, że to dla mnie trudne ? Dla takich właśnie ludzi Bóg obdarzył nas środkowym palcem.

Rozdział czwarty. Bunt stopień zaawansowany.

Oczami Justina 
Umówiłem się z nimi w skateparku. Gdy tylko przyszedłem  widziałem ich sylwetki "zawodowo" śmiegające po rampach-czujecie sarkazm? Gestem ręki pokazałem im, by podeszli. Dostrzegłem błysk białych zębów Chrisa. Chłopak zeskoczył z kilkumetrowej rampy na równe nogi i stanął przede mną z kpiącym uśmiechem.
-O czym chciałeś pogadać. Może o klasowej biedaczce? Słyszałem, że nareszcie podzieliła los rodziców.- w tym momencie zapomniałem o kontroli. Moja pięść zderzyła się z jego twarzą.
-Jeszcze raz ją obrazisz dotkniesz, chociażby spojrzysz..Zniszczę cie.
-Justin daj spokój wolisz swoich przyjaciół, niż tą rudą szmatę!
Poczułem jak wszystko się we mnie gotuje. Miałem pragnienie go zniszczyć. Nie skończyło się na niewinnym uderzeniu po twarzy. Rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy okładać pięściami.
W miejscu publicznym
Przy wielu ludziach
Przejebane.

Oczami Vanessy
Przed chwilą wyszedł Justin. W momencie kiedy zamknęły się drzwi poczułam się bardzo samotna. Otulała mnie tylko biel ścian. Normalnie zaczęłabym płakać ,ale chyba zapas łez się skończył. Ugh, nienawidzę szpitali. Tej cholernej bieli ściany, świadomości, że być może w sali obok ktoś umiera. Zostawia rodzinę, dzieci, przyjaciół. Jak moi rodzice. Po prostu odeszli. Wystarczy jeden mały błąd by odebrać komuś życie. A życie samo w sobie jest bardzo krótkie. Bardzo krótkie...
 Miałam właśnie iść spać, ale do sali weszła uśmiechnięta Catrin. Jednak jej zaczerwienione oczy zdradzały, że płakała.
-Przyjechałam od razu jak dowiedziałam się, że się obudziłaś.-dotknęła mojej zdrowej ręki.-Co to za chłopak ,który siedział tu trzy dni w kapturze? Wydawało się jakby ciągle był w tym samym miejscu i się nie ruszał.
- Bo się nie ruszał... - chciałam coś dodać, jednak oczy Cat zabłysnęły. Znaczyło to tylko jedno : moja kuzynka wpadła na jakiś pomysł. Nie oznaczało to nic dobrego.
- W tym szpitalu, ostatnio, na korytarzu widzieli Jussa. Wiesz coś może na ten temat ? -zarumieniłam się. - Nie mów mi tylko, że był u ciebie ! - zaczęła piszczeć z podekscytowania, zupełnie tracąc wątek zaczęła nawijać o jego włosach. Tak o jego włosach, dobrze przeczytałeś. - Koniecznie zapytaj się go czy używa żelu czy pianki. Stawiam na sprej, ale Alyssa...
- Proszę cię nie mam z nim takiego dobrego kontaktu. Pewnie jutro nie będzie o mnie pamiętał. - dodałam o dziwo smutnym głosem. Usiadła na skraju łóżka i przybrała poważną minę.  Miałam jednak ochotę się roześmiać.
- Nie jadł, nie pił, nie spał tylko po to by następnego dnia o tym zapomnieć. - wywróciła teatralnie oczami
-Po prostu było mu mnie żal. - powiedziałam trochę za szybko.
- Nessi - zwróciła się do mnie jak zawsze, swoim ulubionym skrótem mojego imienia. - o tobie nie da się zapomnieć i myślę, że na bardzo długo będziesz w jego głowie. A kiedy już będziecie po ślubie, albo chociaż parą załatwisz mi bilet na koncert ?
I teraz zaczęła opowiadać o pięknych czekoladowych oczach. Ja jednak pogrążyłam się w myślach. Może Catrin ma racje, w końcu nie przebywał by tu tyle gdyby mu na mnie nie zależało. Nie no to nie jest możliwe ja Vanessa ta biedna brzydka i nielubiana Vanessa? Jest sympatyczny ma w sobie dużo miłości, jeśli prawdą jest to co piszą w gazetach... Eh szkoda gadać. Chciałabym się załamać jednak w obecności zawsze wesołej Cat jest to niemożliwe. Wsłuchałam się w jej monolog.
Spędziłam tutaj jeszcze dwa dni aż przyszedł uśmiechnięty lekarz. Z jego wywodu na temat moich wyników zrozumiałam tylko jedno. Wypuszczają mnie. Justin nawet nie zadzwonił. Nie wiem co o tym myśleć. Jestem taka infantylna,  moje życie jest infantylne. Spakowałam to co przyniosła mi Cat i ruszyłam do wyjścia. Nie czułam się dobrze z tym ,że tak naprawdę mój jedyny kolega ( bo chyba mogę go tak nazwać) o mnie zapomniał. Może miał jakiś powód, sprawy do załatwienia, nie no zaraz chwila przecież znalazłby czas na głupiego SMS-a! Weszłam do Taksówki i odjechałam. Stałam już przed wielką Willą mojej cioci -czytaj wiedzmy. Niepewnie pchnęłam drzwi. Od razu do moich uszu doszedł ten drażniący głos. Głos od którego miałam spokój jedynie trzy dni.
- Nie myśl sobie, że skoro dopiero wyszłaś ze szpitala będziesz miała lżej !
- Również dzień dobry. - parsknęłam omijając ją stojącą w osłupieniu.
- Coś ty powiedziała ?
- Jestem już prawie PEŁNOLETNIA i nie masz prawa mną rządzić. - od kiedy Justin przestał do mnie przychodzić, zignorował mnie coś się w mojej duszy zmieniło nie byłam tą samą Nessą - Jak śmiesz nazywać się siostrą mojej matki ?! Przypisała ci mnie, zaufała ci a ty ją zdradziłaś. A przysięgałaś... przysięgałaś, że jeśli coś się stanie zajmiesz się mną jak najlepiej.
Odsunęłam się od niej. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie chciałam widzieć jej szarych, bezdusznych oczu. Nienawidziłam jej.
Bunt. Stopień zaawansowany.

Oczami Justina
Nie widziałem Nessy od dwóch dni. Nie spodziewajcie się jednak wywodu o tym, że tak będzie lepiej. Po prostu po ostatniej bójce z Chrisem nie prezentowałem się najlepiej. Podbite oko i rozwalona warga. Do tego mój łuk brwiowy uległ rozcięciu. Jestem bardzo ciekawy jak wygląda mój były przyjaciel. Cóż jutro idę do szkoły, może ona też tam będzie? Przecież to piątkowa uczennica, mogłaby wypaść z okna a i tak pojawiłaby się na lekcjach.

Rozdział Trzeci. OIOM.

Oczami Justina
Vanessa może nie wygląda, ale jest bardzo szybka. Nie rozumiałem zachowania moich kumpli. W końcu ja też zaczynałem od zera, czyli jeśli byłbym teraz biedny też by mnie nie lubili ? Gdy przebiegliśmy jakieś PIĘĆ kilometrów, po których nawiasem mówiąc zdychałem Nessa wycieńczona upadła pod drzewem. Miałem ochotę podzielić jej los, ale nadal stałem w ukryciu patrząc na nią leżącą pod dębem. Sięgnęła do plecaka, i wyjęła mały przedmiot. Zobaczyłem jak słońce odbiło się od migoczącego, małego ostrza. Usłyszałem to co mówi.
-Pierwsze za to ,że jestem taka słaba.
-Drugie za to ,że byłam taka naiwna.
-Trzecie za to ,że nie dałam rady.
-Czwarte za to ,że upadłam i nie dałam rady się podnieść.
-Piąte za to ,że to..
Wybiegłem zza krzaków, ale moja koleżanka nie była przytomna, jej ręka obficie krwawiła. Nie opanowując emocji z moich oczu ciekły łzy. Zawsze panikuję w takich chwilach. Wziąłem ją na ręce i pobiegłem w stronę ulicy. Teraz wszystko wyglądało tylko tak jakbym był jedynie widzem. Wiem, że to zabrzmi okropnie,ale mój telefon jak na złość był rozładowany. Jak widz zobaczyłem jak uderzam nim o ulicę i jako widz widziałem jak puszczam w stronę najbliższego szpitala który był kilka ulic dalej. Czas dłużył się nie miłosiernie a budynek zdawał się oddalać. W końcu przekroczyłem jego próg lekarze na widok Vanessy o nic nie pytając, zabrali ją... po prostu zabrali. Pobiegłem za nimi, ale zniknęli w pomieszczeniu podpisanym jako OIOM. Usiadłem na krześle, chowając twarz w dłonie,gdybym wtedy zareagował, zatrzymał ją, powiedział chłopakom żeby przystopowali. Teraz za późno, pewnie mnie nienawidzi. Zignorowałem to rozległ się błysk aparatu, który z sekundy na sekundę robił się coraz jaśniejszy...
***
Byłem tam do końca dnia i całą noc. Nawet jakbym chciał powiedzieć mamie roztrzaskałem telefon-to się nazywa inteligencja.
***
Już trzeci dzień siedziałem na jednym i tym samym krześle. Praktycznie bez jedzenia, picia ,a nawet bez toalety-to dziwne przy moim słabym pęcherzu. Podobno obudziła się dwie godziny temu, lecz nie mam odwagi tam wejść. Bieber jesteś facetem czy nie?!-wrzasnąłem w myślach i wstałem z miejsca. Byłem straszenie obolały. Ignorowałem to i ruszyłem do sali nr. 408. W głowie układałem sobie co mam jej powiedzieć. Wziąłem głęboki łyk powietrza i wszedłem. Leżała blada i zmarnowana na szpitalnym łóżku. Jej klatka piersiowa ciężko się unosiła. Cała ręka pokryta była bandażem.
-Justin?-szepnęła zdziwiona. Uśmiechnąłem się do niej i usiadłem na brzegu łóżka chwytając jej zranioną dłoń. Podniosłem ją ją wyżej i sam nie wiem co mnie napadło ,ale składałem na niej delikatne pocałunki.
-Nie rób tego więcej.-złożyłem kolejny pocałunek.-Proszę.
-Jak długo tu jesteś?-niepewnie cofnęła dłoń.
-Całe trzy dni.-Scooter pewnie mnie zabije ,ale co tam.
-Wyglądasz jak duch jesteś blady i masz wory pod oczami, jadłeś coś spałeś?-pokręciłem głową. Dopiero teraz odczułem głód.-Skoro tak do idź do domu odpocznij.-zaburczało mi w brzuchu.-I zjedz coś.
Mimo tego, że była słaba i mówiła szeptem jej głos brzmiał pewnie. Nawet w tej chwili martwiła się o mnie. Westchnąłem.
- Nie mogę. Nie chcę cię zostawiać, nie po tym co zobaczyłem. Chcę ci pomóc, wesprzeć...- Justin bajeczne serce się odezwał.
- Nie pomożesz mi wyglądając jak trup. Musisz powiedzieć mamie, że wszystko z tobą dobrze. - złapałem się za głowę przypominając sobie o mamie.
- Cholera MAMA ona o niczym nie wie. - Nessa zaśmiała się i podała mi telefon. - Wolę to załatwić w cztery oczy.
Po jakiejś godzinie opuściłem szpital, pod którym czatowali paparazzi. Nie wyglądali lepiej ode mnie, pewnie czekali całe trzy dni by zrobić mi zdjęcia. Białe światło oślepiło moje oczy, które i tak było porażone słońcem. Szybkim krokiem udałem się na parking taksówek. Po chwili znalazłem się pod moim domem. Z trzęsącą się ręką nacisnąłem na klamkę. Nie widzieliście jeszcze Pattie w furii, chociaż dam głowę, że Scooter będzie niewiele gorszy. W sumie dobrze mi było w tym szpitalu, może złamię zupełnie niechcący rękę ? Jednak gdy tylko przekroczyłem próg domu mama napadła na mnie.
-Justin? Jak ty wyglądasz ? - pociągnęła mnie na kanapę do salonu.
-Byłem w szpitalu. - powiedziałam krótko. Znów po raz drugi zaburczało mi w brzuchu.
-Spałeś jadłeś? U kogo byłeś? Justin?
-Nie. Nie. U koleżanki.-odparłem zmęczony tą sytuacją. Chyba wolałbym ,żeby się na mnie wydarła.
-Jakiej koleżanki?-wypytywała, zmartwiona kładąc kanapki na stoliku przede mną. Zajęła miejsce obok .
-Nie znasz.-odparłem obojętnie.
-Co jej się stało?-przywołała u mnie wspomnienia.
-To moja wina.-powiedziałem drżącym głosem. Nie płakałem ,lecz byłem tego bliski.
- Justin skarbie. Powiedz co się stało.-przytuliła mnie jednak tego nie odwzajemniłem. Mój wzrok ugrzązł w jednym punkcie. Marzyłem tylko o tym, by zaszyć się w swoim pokoju. Jako, że swoje marzenia bezwzględnie spełniam, poszedłem do góry, trzaskając drzwiami. Pogrążyłem się w śnie. Następnego dnia postanowiłem coś naprawić i spotkać się z kumplami. Chwyciłem swój drugi telefon i wyszedłem.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział drugi. Ostatnie cięcie przez, które przestało bić jej serce.

Po całym dniu lekcji została już tylko plastyka. Okazało się, że Justin chodzi ze mną tylko na biologię, matematykę, plastykę i muzykę - co ja gadam to o CZTERY przedmioty za dużo. A co było najśmieszniejsze ? Na każdą lekcję się spóźniał i siadał obok mnie. Czasem miałam ochotę trzasnąć go podręcznikiem w tą bezcenną fryzurę, ale dzielnie się powstrzymywałam. Szkoda książki. Jak zawsze się spóźnił i usiadł obok mnie, załamana upadłam na krzesło widząc moją reakcję jego śnieżnobiałe ( dam głowę, że wybielane ) zęby ukryły się w smutnym wyrazie twarzy. Czego on się spodziewał, że będę mu wisieć na szyi i całować ? Swoją drogą plastyka to najgorsza lekcja jaka może być. Jest mało przedmiotów bez podręczników, które lubię. Chociaż muzykę ubóstwiam. W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się, ale szybko odwróciłam je w stronę okna. Czas dłużył się niemiłosiernie a ja ciągle wpatrywałam się w to jedno, smukłe drzewo.
- Panno Castion, co takiego interesującego widzi pani w tym oknie ?-zapytał nauczyciel.
- Nic. Tylko zastanawiam się czy nie wyskoczyć. - kiedy zorientowałam się co powiedziałam szybko zakryłam usta dłonią. Klasa wybuchła śmiechem. Długo się nie uspokoili, ale moje myśli znów dosięgły Justina i naszych spojrzeń.
Bo te motylki w brzuchu, oznaczały obrzydzenie, prawda ?
***
Wychodziłam już z klasy gdyż była to ostatnia lekcja, mój wzrok dosięgnął Justina wesoło rozmawiającego z Chrisem i Ryanem, coś ukuło mnie w serce. Czy możliwe, że on mi się podoba. Nie, jeszcze nigdy nie byłam nawet zauroczona. Pewnie nawdychałam się za dużo oparów na chemii. Gdy przechodziłam obok nich, złośliwy Ryan rzucił komentarz.
- Nasza ruda śmieciara idzie ! - Justin spojrzał na niego zdziwiony, a ja pobiegłam wypuszczając z moich oczu słone łzy. Mieli rację ciuchy były z lumpeksu. Biegłam długo, nie zwracając uwagi na bolące nogi, i kłucie w boku. Niewiele widziałam ponieważ moje oczy zaszły łzami. Kiedy stanęłam z wycieńczenia, usiadłam pod starym dębem. Rozejrzałam się dookoła, nie miałam pojęcia gdzie jestem, ale teraz się tym nie przejmowałam. Dałam ujście emocją. Wyciągnęłam temperówkę i chwilę rozkręciłam ją za pomocą wsuwki. Chwyciłam niewielką żyletkę. Przez chwilę zastanawiałam się czy to, aby dobry pomysł. Mama nie mała racji. Niektórzy po prostu są skazani na cierpienie. Przybliżyłam ,żyletkę.
-Pierwsze za to ,że jestem taka słaba.
-Drugie za to ,że byłam taka naiwna.
-Trzecie za to ,że nie dałam rady.
-Czwarte za to ,że upadłam i nie dałam rady się podnieść.
-Piąte za to ,że..
"Piąte cięcie to było jej ostatnie cięcie. Bez rymu i intencji...Cięcie przez które przestało bić jej serce."


sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział pierwszy. Czy on ma Ebolę?!

Nazywam się Vanessa Castion mam 16 lat. Wiem, że zabrzmi to banalnie ,ale moje życie do tej pory nie wyglądało jak z bajki. Nie należę do najbogatszych ludzi, prawdę mówiąc jestem biedna. Broń Boże nie wińcie za to moich rodziców,starali się być jak najlepsi. Jednak z ich wykształceniem to dosyć trudne. Było bowiem zakończone w ósmej klasie.  Może nie mam markowych ciuchów, ani masy przyjaciół, teraz już nawet szczęścia,ale mam...No właśnie tak naprawdę nic. Pół roku temu w wypadku drogowym zginęli moi ukochani rodzice. Autobus ,którym jechali do pracy, wpadł na tir, który właśnie wyjechał zza zakrętu. Od tamtej pory chodzę pieszo. Po ich śmierci i pogrzebie wyprowadziłam się do Stratford. Mieszkam z moją "najlepszą" ciocią i jej córką-czujecie ten sarkazm? Catrin to moja kuzynka, w porównaniu do ciotki jest anielicą. W zamian za to, że tam mieszkam muszę sprzątać i gotować. Mało tego kiedy przyjdzie ktoś ważny mam ubierać śmieszny fartuszek i chodzić z tacką, udając kelnerkę - strasznie upokarzające.
Z natury jestem nieśmiała i skryta w sobie. Nie mam wielu przyjaciół, tak naprawdę nie mam nikogo. Nikt mi nie mówi "cześć " a jeśli już ktoś się do mnie odzywa, to prosi o spisanie zadania domowego. Po prostu nie mając nic do roboty, pogrążam się w nauce. Więc można mnie nazwać kujonem. Gdy idę przez korytarz moje ciało wręcz wyczuwa jak ktoś śmieje się ze mnie i plotkuje na mój temat. Mają do tego dużo argumentów :
-Ciuchy jak ze śmietnika
- Brzydka, koścista
- Nieśmiała, cicha
- Samotna
- RUDA
Tak z powodu ostatniego ubliżają mi najbardziej. Ale co ja mogę zrobić?! Taka się urodziłam, i taka już będę ( no chyba, że zainwestuję we fryzjera ) Nie będę już was zanudzać swoją osobą wkręćmy się w wir codzienności...
***
Jak zawsze wstałam zmęczona i niewyspana z łóżka. Ja się pytam "czemu " ?! Codziennie śpię dziesięć godzin a i tak budzę się jak struta. Położyłam swoje różowe papucie na podłogę senna i zirytowana życiem poszłam do toalety. Przeżyłam swoją codzienną rutynę praktycznie na ślepo, gdyż ja śpię stojąc. Przez domofon w mojej ścianie usłyszałam jej nieznośny głos, urodziwy jak u żaby
- Vanessa pora zrobić śniadanie ! - wydarła się ciotka owe urządzenie było po to bym mogła być na każde zawołanie.
- Dobrze ciociu... - kiedy już odeszła dodałam.- ty nieznośna stara krowo
***
I znowu biegłam do szkoły ( godzina 8.35 ) by zdążyć na lekcje. Oczywiście pierwsza była moja "ukochana " biologia z ropuchą. Tak, to jedyny przedmiot którego nie lubię. Zza deszczowych chmur wychodziło już słońce, mimo ,że wcześniej lało jak z cebra. Usłyszałam charakterystyczny pisk opon i obróciłam głowę w lewo. Czarnym ,luksusowym samochodem jechali Chris i Ryan-typowe Bad boye. To oni upokarzają mnie najczęściej. Nienawidzą mnie od pierwszego dnia w tej budzie. Czasem zastanawiam się dlaczego los ukarał akurat mnie. Kiedy mam wrażenie ,że już nie dam rady, przypominam sobie słowa mamy "Po burzy i tak zawsze wyjdzie słońce". Wracając do teraźniejszej chwili ,bo jak zwykle straciłam wątek. Chłopacy umyślnie ochlapali mnie brudną wodą z kałuży.-Cholera - wymamrotałam. Nie mogę się teraz przejmować swoim wyglądem, bo ta żmija mnie udusi. Założyłam więc płaszcz, który wcześniej trzymałam w rękach, szczelnie się nim owijając. Puściłam się biegiem ku szkole.
***
Lekcja była straszna. Ta wiedźma wstawiła mi spóźnienie,a na dodatek kazała mi zdjąć kurtkę, bo uważała, że to nie odpowiedni strój. Efekt-głośny śmiech i komentarze oraz łzy w moich oczach. W końcu katusze minęły.

Usiadłam w kącie klasy na mojej ukochanej matematyce.
 Dowiedzieliśmy się, że do naszej klasy ma dołączyć ktoś nowy. Od razu przed oczami pojawił mi się Michael Jackson, w wytartych tenisówkach i szarym plecaku. Po chwili jednak zorientowałam się, że to nie możliwe. Jak na zawołanie do klasy wszedł chłopak. Ale nie był to zwykły chłopak, tylko wyjątkowo wkurwiający, zakochany w sobie gwiazdorek Justin Bieber. Wszystkie dziewczyny wytrzeszczyły oczy i zaczęły piszczeć i szeptać po sobie. W kącie klasy Ariana zakryła twarz dłońmi, zapewne zalewając się łzami. Ku mojemu zdziwieniu Justin wyglądał na zażenowanego tą sytuacją. Ariana wybiegła z klasy, omijając chłopaka. W sumie Aria to jedyne osoba która mnie nie wyśmiewa, ani nie patrzy na mnie krzywo. Znudzona tą sytuacją położyłam się na ławce, krzyżując ręce. Jak na złość jedyne wolne miejsce było obok mnie. Odsunęłam się od niego z miną, jakby co najmniej był zarażony Ebolą. Cholera, za jakie grzechy ?
-Cześć. - uśmiechnął się. - Jak masz na imię?
- Lepiej będzie dla ciebie, jak nie zrujnujesz swojej reputacji i nie będziesz się do mnie odzywał. - nie wiem skąd wzięło się we mnie tyle odwagi po prostu chciałam uniknąć rozmowy z nim. Po chwili zorientowałam się, że właśnie zignorowałam bożyszcz nastolatek. Chyba zrozumiał co miałam na myśli spuścił smutno oczy i spojrzał na swoje ręce.
Moje życie robi się coraz ciekawsze. Jeszcze trochę i spoliczkuję całe One Direction...



Prolog.

Rudowłosa, piękna dziewczyna leżała w łóżku, w małym, kameralnym mieszkanku. Ze snu wybudził ją dzwonek do drzwi. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że będzie to najgorsza wizyta w jej życiu. Zobaczyła dwójkę policjantów. Byli bezpośredni. Zbyt bezpośredni.
- Twoi rodzice nie żyją.
I w tym momencie jej życie runęło jak domek z kart

Znajomość-To przeminęło szybko
Przyjaźń-dobrze wiemy, że to nierealne
Miłość- to było pewne

Z małej wsi do niewielkiego miasta. Depresja przeszła szybko, ale ból po stracie pozostał. Wredna ciotka, jebnięta kuzynka i zakręcona przyjaciółka = miłość. W szkole nie należała do lubianych. Była cicha i nieśmiała. Każdy nią gardził, w sumie jej nie znając. Ciotka jej w tym nie pomagała. Traktowa jak służącą,kule u nogi, czy kolejny wydatek. I wtedy pojawił się on. Ulizany laluś, zadufany w sobie. Lecz często pozory mylą. Odtrącała go, lecz nie wychodziło jej to najlepiej. Kolejny komentarz zadany przez "znajomych" okazał się ciosem w serce.
Miało jej nie być
Miała zniknąć.
Ale on jej przeszkodził.
OIOM łączy ludzi.
I wtedy zaczęła się szalona historia.
Niesamowite co może połączyć jedną z największych gwiazd popu i dziewczynę z małej wsi ? Chwila zapomnienia...