niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział czwarty. Bunt stopień zaawansowany.

Oczami Justina 
Umówiłem się z nimi w skateparku. Gdy tylko przyszedłem  widziałem ich sylwetki "zawodowo" śmiegające po rampach-czujecie sarkazm? Gestem ręki pokazałem im, by podeszli. Dostrzegłem błysk białych zębów Chrisa. Chłopak zeskoczył z kilkumetrowej rampy na równe nogi i stanął przede mną z kpiącym uśmiechem.
-O czym chciałeś pogadać. Może o klasowej biedaczce? Słyszałem, że nareszcie podzieliła los rodziców.- w tym momencie zapomniałem o kontroli. Moja pięść zderzyła się z jego twarzą.
-Jeszcze raz ją obrazisz dotkniesz, chociażby spojrzysz..Zniszczę cie.
-Justin daj spokój wolisz swoich przyjaciół, niż tą rudą szmatę!
Poczułem jak wszystko się we mnie gotuje. Miałem pragnienie go zniszczyć. Nie skończyło się na niewinnym uderzeniu po twarzy. Rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy okładać pięściami.
W miejscu publicznym
Przy wielu ludziach
Przejebane.

Oczami Vanessy
Przed chwilą wyszedł Justin. W momencie kiedy zamknęły się drzwi poczułam się bardzo samotna. Otulała mnie tylko biel ścian. Normalnie zaczęłabym płakać ,ale chyba zapas łez się skończył. Ugh, nienawidzę szpitali. Tej cholernej bieli ściany, świadomości, że być może w sali obok ktoś umiera. Zostawia rodzinę, dzieci, przyjaciół. Jak moi rodzice. Po prostu odeszli. Wystarczy jeden mały błąd by odebrać komuś życie. A życie samo w sobie jest bardzo krótkie. Bardzo krótkie...
 Miałam właśnie iść spać, ale do sali weszła uśmiechnięta Catrin. Jednak jej zaczerwienione oczy zdradzały, że płakała.
-Przyjechałam od razu jak dowiedziałam się, że się obudziłaś.-dotknęła mojej zdrowej ręki.-Co to za chłopak ,który siedział tu trzy dni w kapturze? Wydawało się jakby ciągle był w tym samym miejscu i się nie ruszał.
- Bo się nie ruszał... - chciałam coś dodać, jednak oczy Cat zabłysnęły. Znaczyło to tylko jedno : moja kuzynka wpadła na jakiś pomysł. Nie oznaczało to nic dobrego.
- W tym szpitalu, ostatnio, na korytarzu widzieli Jussa. Wiesz coś może na ten temat ? -zarumieniłam się. - Nie mów mi tylko, że był u ciebie ! - zaczęła piszczeć z podekscytowania, zupełnie tracąc wątek zaczęła nawijać o jego włosach. Tak o jego włosach, dobrze przeczytałeś. - Koniecznie zapytaj się go czy używa żelu czy pianki. Stawiam na sprej, ale Alyssa...
- Proszę cię nie mam z nim takiego dobrego kontaktu. Pewnie jutro nie będzie o mnie pamiętał. - dodałam o dziwo smutnym głosem. Usiadła na skraju łóżka i przybrała poważną minę.  Miałam jednak ochotę się roześmiać.
- Nie jadł, nie pił, nie spał tylko po to by następnego dnia o tym zapomnieć. - wywróciła teatralnie oczami
-Po prostu było mu mnie żal. - powiedziałam trochę za szybko.
- Nessi - zwróciła się do mnie jak zawsze, swoim ulubionym skrótem mojego imienia. - o tobie nie da się zapomnieć i myślę, że na bardzo długo będziesz w jego głowie. A kiedy już będziecie po ślubie, albo chociaż parą załatwisz mi bilet na koncert ?
I teraz zaczęła opowiadać o pięknych czekoladowych oczach. Ja jednak pogrążyłam się w myślach. Może Catrin ma racje, w końcu nie przebywał by tu tyle gdyby mu na mnie nie zależało. Nie no to nie jest możliwe ja Vanessa ta biedna brzydka i nielubiana Vanessa? Jest sympatyczny ma w sobie dużo miłości, jeśli prawdą jest to co piszą w gazetach... Eh szkoda gadać. Chciałabym się załamać jednak w obecności zawsze wesołej Cat jest to niemożliwe. Wsłuchałam się w jej monolog.
Spędziłam tutaj jeszcze dwa dni aż przyszedł uśmiechnięty lekarz. Z jego wywodu na temat moich wyników zrozumiałam tylko jedno. Wypuszczają mnie. Justin nawet nie zadzwonił. Nie wiem co o tym myśleć. Jestem taka infantylna,  moje życie jest infantylne. Spakowałam to co przyniosła mi Cat i ruszyłam do wyjścia. Nie czułam się dobrze z tym ,że tak naprawdę mój jedyny kolega ( bo chyba mogę go tak nazwać) o mnie zapomniał. Może miał jakiś powód, sprawy do załatwienia, nie no zaraz chwila przecież znalazłby czas na głupiego SMS-a! Weszłam do Taksówki i odjechałam. Stałam już przed wielką Willą mojej cioci -czytaj wiedzmy. Niepewnie pchnęłam drzwi. Od razu do moich uszu doszedł ten drażniący głos. Głos od którego miałam spokój jedynie trzy dni.
- Nie myśl sobie, że skoro dopiero wyszłaś ze szpitala będziesz miała lżej !
- Również dzień dobry. - parsknęłam omijając ją stojącą w osłupieniu.
- Coś ty powiedziała ?
- Jestem już prawie PEŁNOLETNIA i nie masz prawa mną rządzić. - od kiedy Justin przestał do mnie przychodzić, zignorował mnie coś się w mojej duszy zmieniło nie byłam tą samą Nessą - Jak śmiesz nazywać się siostrą mojej matki ?! Przypisała ci mnie, zaufała ci a ty ją zdradziłaś. A przysięgałaś... przysięgałaś, że jeśli coś się stanie zajmiesz się mną jak najlepiej.
Odsunęłam się od niej. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie chciałam widzieć jej szarych, bezdusznych oczu. Nienawidziłam jej.
Bunt. Stopień zaawansowany.

Oczami Justina
Nie widziałem Nessy od dwóch dni. Nie spodziewajcie się jednak wywodu o tym, że tak będzie lepiej. Po prostu po ostatniej bójce z Chrisem nie prezentowałem się najlepiej. Podbite oko i rozwalona warga. Do tego mój łuk brwiowy uległ rozcięciu. Jestem bardzo ciekawy jak wygląda mój były przyjaciel. Cóż jutro idę do szkoły, może ona też tam będzie? Przecież to piątkowa uczennica, mogłaby wypaść z okna a i tak pojawiłaby się na lekcjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz